niedziela, 12 marca 2017

Trylogia zakończona przytupem?

RECENZJA BEZ SPOJLERÓW
Tytuł: Zbuntowany książę
Autorka: Celine Kiernan
Tłumaczenie: Joanna Nykiel
Cykl: Moorehawke (tom 3)
Ilość stron: 420
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Powiem Wam szczerze, że nie przepadam gdy na okładce jest kogoś twarz xD Bo to narzuca mi jak powinien wyglądać bohater. Mimo wszystko, okładka ma w sobie 'to coś' i mi się podoba.Ten fioletowy kolor wyjątkowo mocno mi się podoba, zamek w tle, z drugiej strony płonący las. Co do fioletu mogę się mylić, ponieważ inni mówią, że jest niebieska:'). Okładka jest na prawdę zachęcająca. Muszę niestety przyznać, że napis strasznie się pozdzierał (zdjęcie robiłam zanim ją przeczytałam). I dodatkowo w tej części nie ma żadnej mapy od wewnętrznej strony okładki, a w poprzednich częściach, mapka ta stwarzała niesamowity klimat.

Recenzja pierwszej części(klik) i drugiej(klik)

Nareszcie poznajemy Alberona, o którym wcześniej strasznie dużo mówili. Szczerze mówiąc, nie wiem czego się po nim spodziewałam, ale nie podobało mi się to, do czego doprowadził. Często zachowywał się jak nieokrzesany dzieciak, któremu wszystko wolno. Z drugiej strony, nie mogę powiedzieć, że był głupi. Wręcz przeciwnie! Był bardzo inteligentny, bo wielu osobom byłoby ciężko wpaść na to, co zrodziło się w jego chorej główce. Można powiedzieć, że na prawdę go podziwiałam, ale tylko w co niektórych momentach.

Razi stał się nad wyraz denerwujący. Faktem jest to, że od jakiegoś czasu nie miał kontaktu z Alberonem i mają całkowicie różniące się od siebie poglądy, co do sprawowania władzy.
Christopher był bardziej znośny niż w drugiej części, jednak to co stracił w moich oczach, to stracił. Na pewno nie polubię go znów tak, jak pokochałam w pierwszej części. Tutaj wykazał się na pewno większą odwagą niż wcześniej. Jego problemy i drastyczna przeszłość powracają ze zdwojoną siłą i atakują ze wszystkich stron. Stała się bardzo zamyślony i nie kontaktował przez pierwszą połowę książki.

Wynter, nasza kochana główna bohaterka! Wspomnę jeszcze raz dla potomnych naprawdę ją polubiłam! Minusem jest na pewno to, że znalazła się pomiędzy Scyllą a Charybdą. Musiała się zdecydować, kogo działania będzie popierać. Raziego czy Alberona. Był jeszcze oczywiście Christopher, ale jego zdanie miało jeszcze mniejsze znaczenie niż to Wynter, Jak wiecie, książka dzieje się w średniowieczu i Wynter, jako kobieta, nijak powinna się odzywać. Jak w poprzednich częściach nie liczono się zbytnio z jej sugestiami, tak teraz zbywali ją całkowicie. Ba! Małżeństwo jej planowali! Sama, bidulka, na pewno nie dałaby sobie rady.

Mam mieszane uczucia co do tej książki. Oczywiście - była potrzebna i nie wyobrażam sobie skończyć tej historii na Królestwie Cieni. Była potrzebna i ciekawa. Podobała mi się - ale straciłam wiarę w tych bohaterów. Nie byli już tymi, którzy oczarowali mnie w pierwszej części.
Poza tym, nasza przygodówka, którą swoją drogą ceniłam za małą ilość miłości i takich innych - zamieniła się w romans! Znaczy, nie zrozumcie mnie źle. Aż tak bardzo romans mi nie wadził, jednak patrząc na to, że w poprzednim tomie mówię o brutalnej historii, a tu mnie zagięli i romansem przyłożyli.

Jeśli chodzi o zakończenie to... spodziewałam się totalnie czegoś innego. Liczyłam na jakąś krwawą masakrę, tortury, flaki latają. No, niby ta masakra była - nie będę książce tego odejmować. Było opisane mniej brutalnie, niż ja bym chciała aby było. Mimo wszystko, książka skończyła się zbyt... grzecznie? Tak, grzecznie to odpowiednie słowo. Spodziewałam się czegoś brutalniejszego i lepiej opisanego - bo autorka bardzo ciekawie opisywała wszelakie wcześniejsze sceny. Potrafiła zainteresować, dlatego trochę się zawiodłam po skończeniu książki.
Tak czy siak, zachęcam do przeczytania, bo książka nie odbiega zbyt mocno cudownością od poprzednich części! Ocena: 8/10.


CYTATY:)
Leżysz tam z buzią pomarszczoną jak zużyta chusteczka. Mówią, że jak powieje ostry wiatr, to taka mina może zostać człowiekowi już na zawsze [...] A wtedy przestanę cię kochać.
W życiu rzadko można szybko wymierzać sprawiedliwość.
Nic nie przeraża arystokraty bardziej niż, wykształcony wolny plebejusz.
Czasem stojąc z boku, widzi się więcej. Czasem może aż za wiele.
Słuchaj mnie uważnie, panie Garron, bo właśnie mówię ci, że cię kocham.

wtorek, 28 lutego 2017

Gra zwiastująca koniec

Tytuł: Endgame. Wezwanie
Autorzy: James Frey, Nils Johnson-Shelton
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Cykl: Endgame (tom 1)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 512


Okładka jest przecudowna! Kiedy już książki do mnie dotarły, nie mogłam się na nie napatrzeć. Świeci się jak złoto! Kiedy czytałam Endgame, idąc chodnikiem, musiało być mnie widać z kilometra, jeśli światło padło pod dobrym kątem!

Kiedy w ziemię uderza seria meteorytów, spokój ludzi zostaje naruszony. Ich sielankowe życie dobiega końca, jednak nie są oni tego świadomi. Tylko nieliczni rozumieją co się dzieje.
Rozpoczęło się Endgame. Gra zwiastująca początek końca.
Ludzkość stoi nad przepaścią, a ich los zależy od zaledwie kilkunastu osób. Graczy.
Są oni potomkami starożytnych cywilizacji. Od kiedy pamiętają, mówiono im o Endgame. Ćwiczyli od wczesnego dzieciństwa. Są szybcy, odważny i nieustraszeni. Niejednokrotnie już zabijali. Bez mrugnięcia okiem. Bronią palną jak i walcząc wręcz.
To urodzeni mordercy.
To Gracze z prawdziwego zdarzenia.
Z dwunastki Wezwanych wygra tylko jeden.
Jedenastu przegra.
Przegrani umrą.


Książka zaciekawiła mnie opisem. Nie wiedziałam czego się spodziewać i jako tako bałam się, że może mi się nie spodziewać. Moje obawy na szczęście okazały się niepotrzebne. Opowieść wciągnęła mnie już po pierwszych stronach.
Historia opowiada o emocjonującej grze, w której możemy brać udział. Dostajemy podpowiedzi, zagadki, krzyżówki i ukryte wiadomości. Z tyłu książki jest miejsce na nasze notatki.
Warto wspomnieć, że rozdziały są raczej krótkie i każdy skupia się na innym bohaterze, których swoją drogą jest całkiem sporo. Każdy jest inny, autorzy przedstawili nam masę ciekawych osób, przewijających się przez całą książkę. Nigdy nie byłam pewna, czy przypadkowa osoba spotkana na ulicy nie okaże się kimś ważnym. Czytając tę książkę, mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Zapamiętywałam fakty, szukałam podpowiedzi, zastanawiałam się nad niewiadomą. Kiedy byłam zmuszona odłożyć książkę choć na chwilę, mój umysł wracał do zagadek poruszonych w Endgame. Do trosk bohaterów. Do ich szczęścia, żądzy mordu i strachu o bliskich.

Muszę dodać, że książka ma narrację trzecioosobową w czasie teraźniejszym. Osobiście nie przepadam za tym typem narracji, jednak stworzyła ona bardzo ciekawą atmosferę. Pozwolę sobie jeszcze wspomnieć, że w książce nie ma akapitów. Na początku myślałam, że będzie to przeszkadzało w czytaniu - jednak się myliłam. Taki układ typograficzny książki nie robi większej różnicy podczas czytania. Po pierwszych stronach na prawdę przestaje się zwracać na to uwagę.
Może ciężko to zrozumieć, ale Gracze, oprócz tego, że byli maszynami do zabijana, w większości marzyli o normalnym życiu. Nie chcieli wojen, mordowania, gry, Endgame. Endgame oznacza koniec, a przecież oni wszyscy chcieli żyć. Tylko nieliczni wybierają śmierć. Bohaterowie nawiązują sojusze, jedni chętnie - inni pod przymusem. Kłamią, kochają, zdradzają, torturują, mordują. W grze, którą jest Endgame, nie ma zasad. Wszystkie chwyty dozwolone. Gracze są mądrzy, jednak czasem żądza zemsty przysłania rozum.
Jednak, jaki jest haczyk? Gra bez zasad, nie może być fair. Razem z Graczem, giną jego ludzie. Przyjaciele, znajomi, sąsiedzi. Więc na barkach bohaterów ciąży na prawdę wielka odpowiedzialność.

Dzięki tej książce dowiemy się o skrajnych powodach zawierania sojuszy.
Poznamy bratnie dusze.
Doświadczymy czym jest miłość, poświęcenie, strach i złość.
Poczujemy gorycz oszukanych i ujmę na honorze zdrajców.
Poznamy sekrety, o jakich świat nie słyszał.
Na tacy nie podadzą nam jednak najważniejszego.
Czy można przechytrzyć stwórców Endgame, jak i samą grę?
Co dobrego przyniesie ludzkości i jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić?
Wiemy tyle, że Endgame to zagadka.
Łamigłówka, którą zrozumiemy zbyt późno, aby tę wiedzę wykorzystać.

Osobiście po przeczytaniu pierwszego tomu mam mętlik w głowie. Ciągle widzę ciągi liczb i niezrozumiałe podpowiedzi. Od razu zabieram się za drugi tom, może dzięki temu coś się rozjaśni.
Podsumowując, książka jest na prawdę dobra. Wzbudza multum emocji i porywa nas do świata, w którym toczy się Gra. Sprawia, że nie rozróżniamy prawdy i kłamstwa. Dezorientuje nas do tego stopnia, że nie można się oderwać od czytana. Ludzie lubią tajemnice, a ta książka skrywa ich wiele. Mam nadzieję, że sami je poznacie, czytając Endgame.
Jeśli mówimy już o plusach książki, to nie mogę pominąć okładki, która prezentuje się cudownie i świeci jak złoto. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale ta jest naprawdę niesamowita. Ocena: 8/10

CYTATY:)
Ziemianie to mrówki, które niszczą wszystko, co staje na ich drodze, zabijają się wzajemnie bez powodu i gapią zbyt długo w swoje odbicia w lustrach.
Jesteśmy ludźmi. Mamy jedno życie i powinno się je szanować. Dlatego zabijanie musi być przemyślaną, świadomą decyzją. 
Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy. 
Krew za krew, bracie. Krew za krew.


Za książkę dziękuję portalowi Secretum.pl oraz wydawnictwu SQN!
Recenzję możecie również przeczytać na portalu secretum.pl, na który serdecznie zapraszam:)

środa, 15 lutego 2017

Rzut e-bookiem! - o spacerku podczas śnieżycy

Jak raczej wiecie, czytam sporo e-booków. Na czytniku czyta mi się bardzo wygodnie i nawet pięciuset stronicowy klocek jest zjadliwy - bo waży tyle, co nic. Jedną z niewielu wad e-booków, jest oczywiście brak okładki. Czyli w moim przypadku, nici ze zdjęć na bloga - dlatego postanowiłam stworzyć serię, w której będą recenzje e-booków, napisane na max. 500 słów! Zapraszam, do czytania:)
Ten opis będzie pojawiał się przed każdym postem z tej serii;)
Tytuł: Black Ice
Autorka: Becca Fitzpatrick
Tłumaczenie: Mariusz Gądek
Wydawnictwo: Otwarte(Moondrive)
Ilość stron: 448

"Black Ice" zaczęłam czytać kiedyś pod wieczór. Przez prolog nie mogłam przebrnąć. Nie to, że był nieciekawy, ale wyrwany z kontekstu. Nie wiedziałam z kim mam do czynienia, kiedy, co i jak.
W pierwszym rozdziale poznajemy główną bohaterkę - którą polubiłam już od pierwszych stron. Tak! Kolejna (główna!) bohaterka, która zaskarbiła sobie moją sympatię w ostatnim czasie! Britt nie jest jednak dziewczyną, którą poznajemy w prologu. Swoją drogą, zapamiętajcie ten pieruński prolog, bo będzie do niego często nawiązywane!
Britt jest młodą dziewczyną, ma gadane i świetny charakter. Niestety, jej przyjaciółka taka nie jest! Od pierwszego spotkania jej w tej książce, modliłam się, aby spadła z któregoś z łańcuchów górskich!

Dziewczyny są umówione na wyjazd w góry, podczas przerwy wiosennej. Jako iż przyjaciółka Britt jest bogata, jej rodzina ma dom w górach, a tam właśnie zmierzają dziewczyny. Ta wyprawa ma być jako tako odpoczynkiem od byłego chłopaka, dla Britt. Dziewczyna załamała się po rozstaniu z... *uwaga, uwaga* bratem wyżej wspomnianej Korbie, jej przyjaciółki!
Calvin, bo tak ma na imię jej były, zerwał z Britt w okropny sposób i nie dziwię się, że dziewczyna się lekko załamała.

Mimo wszystko, nie wszystko złoto co się świeci, Britt tym wyjazdem w góry chciała wywołać zazdrość u Calvina, aby ten do niej wrócił. A dlaczego w góry? Calvin jeździł w nie bardzo często, to było jego ulubione miejsce. Ten wątek na początku mi się nie podobał, jednak z tym pokazaniem Calvinowi co stracił wiąże się wiele zwrotów akcji - a jeszcze więcej śmiechu!

Na przykład - bez obaw, nie rzucę spojlerem! - według Britt, największą zazdrość w byłym wzbudzi nowy chłopak. Ale, co zrobić jeśli nie ma się chłopaka, a aktualnie przebywa się na stacji benzynowej? Nie, nic nie wybuchnie xD Oczywiście pokazać przypadkowego faceta! Wasz były na pewno nie podejdzie do niego i o was nie spyta! - przy tym momencie śmiałam się jak głupia, ale sami musicie przeczytać, jak to potoczyło się dalej.

Nie mogę pominąć Masona, ale pozwolę sobie tylko o nim wspomnieć. Pokochałam go już pod pierwszych zdań, wypowiedzianych przez niego. Był wyjątkowo opiekuńczy, ale nie nachalny. Miał niesamowite poczucie humoru, był mądry i taki kochany. Jejku, no nie mogę więcej o nim mówić, bo wypaplam za dużo!

Później zaczyna się akcja! Strzelaniny, niebezpieczna podróż podczas śnieżycy, okupy, morderstwa!
Kiedy kończyłam czytać "Black Ice" myślałam, że padnę! Tak ta książka siadła mi na psychikę, że bez przerwy zastanawiałam się, co będzie dalej! Autorka ma cudowny i lekki styl pisania. Wielu rzeczy nie przewidziałam. Co chwila wstrzymywałam oddech i rozglądałam się w przerażeniu, a jakiś czas później wybuchałam śmiechem!
Książka zrujnowała mi światopogląd na najbliższy czas, nie mogłam przestać kląć po jej skończeniu! A jak się skończyła? Całkowicie inaczej, niż przewidywałam!
Idealna mieszanka strachu i śmiechu:) Ocena 10/10
Kto czytał? Kto zamierza? Co myślicie o tej książce? :D

Trochę cytatów!
Caz powiedziała mi kiedyś, że jeśli potrafisz siedzieć z kimś w milczeniu, bez żadnego skrępowania, to najlepszy dowód na to, że ta osoba jest ci bliska i czujesz się przy niej swobodnie.
Odpisałam Calvinowi: Nie będzie dziś żadnego pływania. Oby tylko nie doszedł do wniosku, że mam okres. Spotykaliśmy się od kilku tygodni i znałam go tak dobrze jak żadnego innego chłopaka, ale nie byliśmy jeszcze ze sobą na tyle blisko, by przynosił mi ibuprofen i termofor na skurcze.
Mówią, że kiedy umierasz, całe życie przebiega ci przed oczami. Nikt nie mówi jednak o tym, że kiedy patrzysz, jak umiera osoba, którą kiedyś kochałeś, doświadczenie to jest podwójnie bolesne, ponieważ przeżywasz na nowo dwa życia, które niegdyś podążały tą samą drogą.

Okładka z empik.com

środa, 1 lutego 2017

Historia za mało brutalna - a jednak dobra!

Człowiek ma obowiązek bronić tych, których kocha, a nie przelewać ich krew, żeby ułatwić sobie życie.
Tytuł: Królestwo cieni
Autorka: Celine Kiernan
Tłumaczenie: Joanna Nykiel
Cykl: Moorehawke (tom 2)
Ilość stron: 502
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

RECENZJA BEZ SPOJLERÓW

Okładka podoba mi się tak średnio, prawdę mówiąc. I nie mam bladego pojęcia, którego bohaterka przedstawia - choć, moje podejrzenia padają na Christophera. Miał długie włosy - jednak najczęściej władał kuszą. Dlatego coś mi nie pasuje. Inna sprawa - jeśli to jest Razi, to ja jetem stuknięta! Ale muszę przyznać, że każda książka utrzymuje ten kolor okładkowy. Tom pierwszy - zieleń. Drugi - pomarańczowy/brązowy. Trzeci - niebieski/fioletowy. Na półce trylogia prezentuje się bosko! :D


O pierwszym tomie możecie przeczytać tutaj:) Bądź klikając na zdjęcie poniżej.
(…) dopóki nie spiszemy naszej historii, nigdy nie będziemy mieć jej naprawdę.
Co by tu napisać, żeby zbyt nie opisać... 
W tej części większą część sceny przywłaszczyła sobie nasza wielka trójka - Razi, Christopher i Wynter. Dodatkowo, mamy okazję poznać plemię Merrońskich wojowników. Merronów wyobrażałam sobie jako takich stereotypowych wikingów - tylko bez tych ich śmiesznych hełmów z rogami. Byli ogromni, a ich muskuły były większe od mojej głowy - a przynajmniej w moich wyobrażeniach xD
Hallvor połamała żebra nieboszczyka i otworzyła jego klatkę piersiową, po czym zawołała psy, żeby nakarmić je jego sercem. Podzieliła je na dwie części, a Wynter jak zahipnotyzowana patrzyła, jak wielkie psy podchodzą i ostrożnie odbierają swoją nagrodę z ociekających dłoni Hallvor.
Jak wspomniałam, Merroni to wojownicze plemię - ale wojowniczkami były również kobiety. Gdyby książka miała miejsce w obecnych czasach - mogłabym ten fakt pominąć, jednak pamiętajcie, że jest to średniowieczna Europa! Kobiety tu mogą, co najwyżej, ładnie wyglądać! Wynter czuła się bardzo dziwnie wśród merrońskich kobiet - ponieważ wychowano ją w zamku, pośród nakazów, zakazów, etykiet i dobrych manier. I kiedy ona czuła zdegustowanie na myśl, że miałaby przebrać koszulkę, kiedy w pobliżu znajdowaliby się, jacykolwiek, ludzie - tak merrońskie plemię nie miało z tym żadnego problemu. To byli dzikusy, prowadzili koczowniczy tryb życia. Wierzyli w innych bogów, niż reszta społeczeństwa - i oddawali im krwawe hołdy. Byli nieufni i żądni krwi swoich wrogów i szpiegów. Szczerze mówiąc, bardzo ich polubiłam!
Wynter spoglądając na siedzących mężczyzn i kobiety, nie mogła powstrzymać uśmiechu na myśl o ponurych doradcach Jonathona, przycupniętych w trawie na skraju lasu. Uśmiech szybko jednak zniknął, bo zdała sobie sprawę, że chociaż królewscy doradcy byli niepozorną gromadką wątłych staruszków, to mieli ogromną władzę.

Dowiadujemy się też co nieco o wilkołakach. Są bezlitośni - napadają na wioski i miasta, plądrują i zostawiają za sobą same szkody. Dodatkowo handlują niewolnikami. Są silni, wytrzymali i szybcy. Bardzo ciężko ich pokonać. W książce dochodzi do niejednej walki z tymi bestiami.
- To morderczyni – powtarzała sobie w myślach Wynter. – Groźna fanatyczka. Trudno było jednak połączyć ten fakt z uśmiechniętą twarzą Hallvor.
Tak więc ta część jest brutalniejsza od poprzedniej - głównie przez fakt, że pierwsza część działa się w zamku - a teraz opuściliśmy już jego bezpieczne bramy. Stety niestety - tej brutalności nie poczuliśmy zbyt mocno - choć niektóre momenty były naprawdę bardzo klimatyczne.
Autorce świetnie wyszło przedstawienie wilkołaków, jako potwory spod ciemniej gwiazdy! Nienawidzę pierunów! A Merroni, mimo swej brutalnej natury, skradli moje serducho! To tak sympatyczni ludzie, choć nie potrafią nawet pisać! A skoro już o brutalności - wiecie czym jest krwawy orzeł? Mam nadzieję, że tak, bo nie mam ochoty tego tłumaczyć. No nieprzyjemna sprawa - a właśnie tym byli karani szpiedzy - przez Merronów, oczywiście. Tak dla ciekawostki powiem, że w serialu Wikingowie, jeden z bohaterów został skazany na owego krwawego orła - i zostawił ciężarną żonę na pastwę losu - ponieważ straciła męża i ochronę. Kiepska sprawa, no ale...
Ci ludzie zaraz zrobią z ciebie krwawego orła - mruknął i z uśmiechem obserwował, jak oczy Wilka stają się okrągłe z przerażenia. - Krwawego orła (...). Będziesz umierał, wrzeszcząc w męczarniach. A ja z przyjemnością tego posłucham.
Wynter zaczęła mnie trochę irytować - ale to bardzo dobrze, ponieważ ją lubię! Tak, stało się! Nadszedł ten pamiętny dzień, w którym polubiłam główną bohaterkę! Jej ruda czupryna mignęła nam w każdej scenie, w których podejmowano kluczowe decyzje. Szanuję ją za to, że nawet w czasach kiedy nie mogła mieć swojego zdania - a tym bardziej obnosić się z tym - umiała się postawić i przekonać innych do swoich racji.
- Czyżbyśmy znowu byli przyjaciółmi?
- Chyba tak (…) przynajmniej dopóki nie trafi mi się ktoś lepszy.
Christopher przewrócił oczami, a Wynter wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Do diabła, kobieto, co z ciebie za potwór!? Mam z tobą same utrapienia! Dopiero teraz widzę, co czai się w tej twojej czerwonowłosej główce.
Razi był bardzo opiekuńczy - choć już coraz mniej w stosunku do Christophera i Wynter - a bardziej do kogoś, o kim nawet mi się nie śni, żeby tu wspomnieć. Tak, zgadliście. Nieudolnie próbuję zaciekawić Was tą historią! :')
- Wyglądasz dużo lepiej - powiedziała, klękając u boku Christophera, na którego policzkach na chwilę pokazały się dołeczki.
- Nie sądziłem, że można ulepszyć coś, co jest już doskonałe(...)
I przychodzi czas na mojego kochanego Christophera! Przez jakiś czas wydawało mi się, że autorka ma zamiar zrobić z niego panienkę - na całe szczęście panienką nie został! Na jaw wyszła jego potworna przeszłość nadal próbuję Was zaintrygować :') dowiadujemy się pewnych epizodów z jego życia, o których pewnie wielu wolałoby nie usłyszeć. I właśnie przez te kilka faktów, Christopher na jakiś czas zamknął się w sobie i trochę histeryzował.
Miłość łączy na zawsze. Dwoje zamienia się w jedno. Pamiętaj o tym i ucz tego innych.
Autorka pisze naprawdę ciekawie i z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę książkę. Nie czułam tych pięciuset stron, czytałam jak najęta! Tak mi się podobało, że codziennie nosiłam ową cegłę do szkoły! moje plecy nadal mi tego nie wybaczyły ocenę daję 9/10, a odjęłam punkt przez zachowanie Raziego w drugiej połowie książki i jego nieposzanowanie i niepogodzenie się z krwawą naturą Merronów - oraz czasowe panienkowanie Christophera.
Taak, ta książka też ma cud-miód mapkę<3
Zarówno w oczach bladoskórego Merrona, jak i w ciemnym spojrzeniu Raziego widać było chłód i odrazę. Wynter zdziwiło nawet to niezwyczajne u jej przyjaciela zachowanie, przypominające kupca, który surowym wzrokiem ocenia braki wystawionego na sprzedaż towaru.
Chyba poniosło mnie trochę z ilością cytatów w tym poście xD

niedziela, 22 stycznia 2017

Dworskie intrygi...

Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy?
Tytuł: Zatruty tron
Autorka: Celine Kiernan
Tłumaczenie: Katarzyna Maciejczyk
Cykl: Moorehawke (tom 1)
Ilość stron: 418
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Cześć! Jakiś czas temu moja mama pojechała na zakupy po jakąś kieckę, czy coś takiego. Wróciła oczywiście z naręczem książek - i bez kiecki xD. A wśród jej zdobyczny znalazł się cykl: Moorehawke! Strasznie żałuję, że nie przeczytałam tego szybciej, ponieważ książka była na prawdę cudna!
Była tylko ona i te obrazy, jej demony, z którymi musiała mierzyć się sama.
Okładka mi się w sumie podoba. Szału nie ma, ale nie jest zła! Tytuł niestety nie zniósł najlepiej moich podróży do szkoły i z powrotem - ponieważ napis lekko się pozdzierał co widać na zdjęciu. Dziewczyna z okładki to chyba miała być główna bohaterka, Wynter, jednak wygląda tu na szatynkę - a w książce dowiadujemy się, że była ruda. No więc tylko to mi wadzi :D
Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem?
O książce mogę powiedzieć tyle, że na początku nie mogłam ogarnąć świata, w którym dzieje się akcja. W książce wszyscy sobie chodzą i plotkują z duchami i innymi duchami - ewentualnie z kotami. I jak zrozumiałam, że duchy to ich psiapsióły, tak tych kotów nie potrafię wbić sobie do głowy! Wszystko to dzieje się w średniowieczu - o ile mogę tak powiedzieć. Bez telefonów, laptopów i innych gadżetów. Uwielbiam takie książki!
Główna bohaterka, Wynter, to całkiem znośna dziewuszka. Mówię "całkiem" ponieważ chciałabym się jej czegoś doczepić, ale średnio wiem czego. Ma ona piętnaście lat. Poznajemy ją, kiedy właśnie powróciła po pięciu latach do zamku - który był właściwie jej domem. Podróżowała ze swoim ojcem, Lorcanem - a zarazem mistrzem, ponieważ była jego czeladniczką. Ale zaraz, ona odnajduje się w męskim zawodzie? A i owszem! Nie dość, że się odnajduje - to jest jedną z lepszych! Jej ojciec nie chciał, żeby była całkowicie zależna od przyszłego męża - a jej jedynym zajęciem było rodzenie dzieci. Dosadnie powiedziane, ale to szczera prawda.
- Co ty wyprawiasz? - spytał, mierząc dygoczącego Lorcana gniewnym spojrzeniem. Lorcan łypnął na niego okiem i natychmiast odwrócił głowę, od razu było widać, że ma coś na sumieniu.- No wiesz – wychrypiał. - To i owo.
A skoro jesteśmy już przy Lorcanie, to trochę Wam o nim opowiem, ponieważ jego nie da się nie lubić! Pamiętacie post o najlepszych książkowych ojcach?(klik) Gdybym tworzyła takie zestawienie teraz, Lorcan znalazł by się gdzieś na szczycie! :D
W kościach Lorcana zalega chłód, pięcioletni pobyt w ponurych Krainach Północy nie był dla niego łaskawy, dlatego w ulgą wraca w rodzinne strony. Mimo iż jest chory, jego humor na tym nie ucierpiał! Lorcan posiada tytuł Obrońcy Trony, a zarazem jest bliskim przyjacielem panującego ówcześnie króla - Jonathana. Znają się od dawna, przez co jego córka dorastała w zamku - wraz z młodym następcą tronu, Alberonem, i jego starszym bratem Razim - bękartem króla.
- Jak ty znosisz to miejsce? - spytał cicho. - Przecież to trucizna. To jak wdychanie trucizny dzień za dniem, aż dusza zapada na zdrowiu i umiera.
Wynter niesamowicie cieszy się z powrotu do domu, nareszcie spotka, wyżej wspomnianych, przyjaciół z dzieciństwa! Znów znajdzie się w tolerancyjnym, przyjaznym królestwie. Jednak były to tylko omamy. Jej dom zaczął podupadać. Królestwo stało się złośliwe, przestraszone i żądne krwi. Intrygi i ślepa złość opanowały serca poddanych i lordów, a sam król stał się oschły i morderczy! Jego oczy ciskały piorunami, a machnięciem jednej ręki skazywał ludzi na stryczek.
Tyle mogę powiedzieć o fabule, bo jak zdradzę choć słówko więcej, to mnie rozszarpiecie za spojlery XD
- Razi chciał żebyś zaczekał na niego tutaj – przypomniała.- Razi może mnie pocałować w mój merroński tyłek – rzucił ze znużeniem i zniknął wśród cieni, a drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem.
Po kilku rozdziałach poznajemy dziwacznego, zadufanego w sobie, tajemniczego typka. Ja już wiem, że po samym tym zdaniu, panny mdleją XD. Tak oto poznajemy Christophera! Chłopczyna cud miód, ale już samym swoim wielkim wejściem zdenerwował Wynter. Co zrobił to inna sprawa - chyba musicie przeczytać książkę żeby się dowiedzieć, ale co ja tam wiem. Jak zaczęli się kłócić! Ale pamiętajcie o tym, że byli w zamku i musieli się stosownie odzywać. Więc wyobraźcie sobie takich dwóch dresów, którzy zaciekle się kłócą - ale bez wulgaryzmów i elokwentnym językiem! :D Humor i ironia tej książki idealnie do mnie trafia!
Tak więc Christophera pokochałam całym serduszkiem od pierwszego spotkania. I niech tak będzie.
Połowa trosk Raziego bierze się stąd, że cięgiem myli swawole z miłością.
Mogę wam zdradzić jeszcze ze dwa słówka o Razim, który był, no. No był tam i tyle. Znaczy... odgrywał ważną rolę, ale jego zachowanie często wyprowadzało mnie z równowagi. Był taki opiekuńczy i milutki - a zarazem kawał był z niego gnoja. To tyle co mam o nim do powiedzenia.
Uśmiechnęła się. Dla niego wszystko było takie proste!
Ogólnie autorka pisze świetnie i ubolewam nad faktem, że napisała tylko tę trylogię - a ja kończę już drugi tom! przeczuwam mocnego kaca książkowego Humor tej książki idealnie do mnie trafia i czytając niektóre fragmenty znajomym - wiem, że i im przypasował. Tak więc, śmiem twierdzić, że humor w tej książce jest w miarę uniwersalny! :D
No i mapka od wewnątrz na okładce jest cudna!
Piękne - nie nużące - opisy, naturalne dialogi! Nic tylko czytać!
Ocena jest oczywista: 10/10!
Pozdrawiam i zachęcam do przeczytania, ponieważ mało się mówi o tej książce - a jest przecudowna!

Recenzję drugiego tomu możecie przeczytać tutaj, bądź klikając na zdjęcie poniżej:)

niedziela, 15 stycznia 2017

Jakim żywiołem władasz?

Spojrzał na mnie, a ja zorientowałam się, że stoję z rozdziawioną buzią, więc szybko ją zamknęłam. 
- Mamy Łowcę Czterech Żywiołów!
- Eee - zaczęłam elokwentnie - Czterech Żywiołów...co?


Tytuł: Łowca czterech żywiołów
Autorka: Agata Adamska
Cykl: Legenda o Seantrze (tom 1)
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 331

Być może wszyscy dobrze o tym wiecie, ale ja, jak na osobę strasznie spostrzegawczą przystało, próbowałam dopatrzeć się tytułowych czterech żywiołów na okładce. W oczy rzuciły mi się dobrze widoczne ogień i woda. Moja nadludzka wręcz spostrzegawczość podpowiedziała mi, że na dole okładki jest pokazana popękana ziemia, a przy napisie pojawia się takie jasne przetarcie - co ma symbolizować wiatr. Oczywiście zorientowałam się dopiero pod koniec książki.
Okładka jest taka delikatna. Podoba mi się! :)

O czym jest książka. Nasza główna bohaterka - której imienia nie potrafię wymówić do teraz - pochodzi z rodziny, w której żyłach nie płynie magia. Więc kiedy nadchodzi dzień sprawdzianu, który ma pokazać czy władasz którymś z żywiołów, jest przekonana, że wróci do domu jako zwykła nastolatka. No i później bam! Aeryla oczywiście włada wszystkimi czterema żywiołami. Jak na złość, jej rodzice, a ojciec szczególnie, nienawidzą wszystkiego co związane z magią. Właśnie wtedy Aeryla zaczyna swoje podchody o nazwie "Nie, nie, nie. Czary? Pff, jakie czary!".
Kilka zasad, które poznałam dzięki tej książce:

  1. Kij od mopa to super ekskluzywna broń na wysoko postawionych ludzi.
  2. Rude włosy głównej bohaterki widać nawet w środku nocy.
  3. Elfy to snoby.
  4. Piotrusie wszelakie swoją siłą rażenia dotknęły nawet tę książkę.
O pierwszych trzech punktach musicie przeczytać w książce, a ja wytłumaczę Wam czwarty. Aeryla jest po uszy zakochana w pewnym paskudnym osobniku - który nie, nie ma na imię Piotruś. Mówię tak na niego bo przypomina mi denerwującego Piotrka Piotrusia z trylogii o Wiktorii Biankowskiej.

Prawdę mówiąc, główna bohaterka to całkiem spoko dziewczyna. Denerwowały mnie podchody do jej kochasia, ale to szczegół. Spontaniczne kroki i nieprzemyślane decyzje  to cała ona. Nie raz wybuchłam niekontrolowanym śmiechem przez jej zachowanie. A uwierzcie, ludzie widząc mnie w autobusie czytającą książkę i nagle zaczynającą się śmiać - reagują bardzo różnie :').
Tak więc, Aeryla była bardzo wybuchowa jak na Łowcę przystało!, ciekawska i ogólnie równa babka.

Przechodząc dalej. Jej najlepsza przyjaciółka, Annija, skradła moje serce i duszę! Dziewucha była taką wariatką, że 3/4 jej wypowiedzi sprawiało, że się uśmiechałam. Naprawdę! Zwariowana, zakręcona - i równie kolorowo ubrana.
Annija i Wypindrzony to mieszanka wybuchowa! Myślałam, że osobno są śmieszni, ale po kilku ich dyskusjach płakałam... ze śmiechu oczywiście! Mieli ciekawe plany w stosunku do Aeryli, w jakim stopniu ciekawe, to już musicie odkryć sami!
Wypindrzony Merry jest świetną postacią, serio, polubiłam go od pierwszego momentu, kiedy tylko przemknął przez korytarz! I mimo iż go uwielbiam, to moje serce należy do pewnej żmii. A dokładniej do Drehsen'a! Kim jest... a tego Wam nie zdradzę :).

Po drodze spotykamy kochanego, uroczego i przesłodkiego Krasnoluda. Gość wymiatał! :D
Elfy. te wstrętne istoty są chyba taką wisienką na torcie! Jak myślicie, że wcześniej wymienieni bohaterowie mięli swoje pięć minut sławy i humoru - tak Elfy ich po prostu zgromiły! Aż boję się powiedzieć cokolwiek więcej, żeby nie spojelrować xD

-I kiedy ma być ta randka?
-Jeszcze nie wiem - Clem zabębnił palcami o oparcie swojego leżaka - muszę sprawdzić w kalendarzu, kiedy mam wolny termin, bo wiesz, ja jestem naprawdę bardzo rozchwytywany. Kobiety ustawiają się do mnie w kolejce...
-Chyba w sklepie. Pewnie pomyliły cię z kasjerem.

Mogę powiedzieć, że książka była napisana strasznie przystępnym językiem - i czytanie jej było czystą przyjemnością! Dodatkowo, kiedy siedziałam w autobusie i wyginałam książkę pod takimi kątami, pod którymi praktycznie nie powinna się nawet wygiąć - to i tak grzbiet jest nienaruszony! Byłam bardzo zdziwiona - ale także szczęśliwa! W końcu mowa o miękkiej oprawie :).

Prawdę mówiąc, "Łowcę czterech żywiołów" wygrałam w konkursie na oficjalnym fp książki - dodatkowo z dedykacją od autorki! Szczerzyłam się jak głupia przeglądając wyniki - a później pisałam do praktycznie wszystkich przyjaciół - taka byłam zadowolona! :D Fakt faktem, miało to miejsce jakoś na jesieni zeszłego roku - ale cii :').

Więc ostateczne podsumowanie! Gratuluję autorce napisania świetnej książki - a że pani jest Polką, to jeszcze większa duma! Książka świetnie napisana, z powalającą ilością humoru! Jednym słowem, nie mogę doczekać się następnego tomu! Moja ocena: 8/10!

Mi wyszło, że władam ogniem! Właśnie z nim się zawsze utożsamiałam, więc nie mam nic do zarzucenia :D A Wam? Dajcie znać w komentarzach!
Pozdrawiam!

sobota, 31 grudnia 2016

Święta według Recenzenta :)

Cześć! Po strasznie długiej przerwie za co okropnie mi głupio zapraszam na nieźle spóźniony post, do którego stworzenia zaprosiłam kilka blogerek! :)
Mianowicie, dziewczyny miały opowiedzieć kilka słów o ulubionej zimowej/świątecznej książce i/lub filmie! :D Zobaczcie co z tego wyszło, odwiedźcie dziewczyny na ich blogach i dajcie znać w komentarzu, co Wy sądzicie o tych propozycjach! :)

Znalezione obrazy dla zapytania Najcenniejszy darMoim zdaniem najlepiej wprowadzającą w bożonarodzeniową atmosferę jest krótka, ale bardzo wartościowa książka Richarda Paula Evansa - Najcenniejszy dar. Czytałam ją właśnie w okresie tych świąt rok temu. Opowiada o Richardzie, który wraz z żoną i córką wyprowadza się i zamieszkuje u pewnej przemiłej staruszki. Jest on pracoholikiem i zupełnie nie ma czasu dla swej rodziny. Mary (bo tak się nazywała ta staruszka) zaprzyjaźnia się z ich rodziną, a dla Jenny, małej córeczki staje się prawie jak babcia. Mary stara się przekazać Richardowi, że praca nie jest najważniejsza, a on przez nią zapomina o wielu ważnych sprawach. Mary pokazuje, że czas Bożego Narodzenia to czas miłości, przyjaźni i najlepsza chwila do spędzenia czasu z rodziną. Ta książka uświadamia nas, czytelników, co tak naprawdę jest najważniejsze w Bożym Narodzeniu. Nie czy pierogi wyszły, nie prezenty, nie choinka, ale miłość i pojednanie. Polecam z całego serca wszystkim. Jeżeli zauważacie symptomy pracoholizmu u kogoś z waszych bliskich bez wahania dajcie mu tą książkę. Ale nawet jeżeli ktoś nie pracuje nałogowo ta książka jest wspaniała na okres bożonarodzeniowy, bo wszystkim przypomina co taj naprawdę się w tych świętach liczy. Nie jest to mój ulubiony typ literatury, bo z reguły czytam fantastykę, ale jednak ta książka bardzo mi się spodobała i mnie wzruszyła. Pragnę jeszcze dodać, że na początku autor informuje nas, że ta historia jest prawdziwa i to on jest jej głównym bohaterem.

Znaleziony obraz
Filmów oddających wspaniały świąteczny klimat jest całe mnóstwo <3 Mogłabym tu wymienić Kevina, ale pewnie wszyscy już go znają… Więc jako bajkomaniaczka postanowiłam skupić się na bajkach świątecznych :D Rudolfa też już wszyscy znają, nie będę się więc rozwodzić, jak bardzo kocham tę animację, tylko skupię się na czymś mniej popularnym – mowa o Ekspresie polarnym (2004). W te święta na pewno obejrzę tę bajkę <3 Jako dziecko uwielbiałam ją oglądać, podobała mi się ta magia, cała ta niezwykłość i muzyka <3 W pewnym sensie ta animacja też mnie niepokoiła, bo zawsze się bałam, że kiedyś przestanę wierzyć i nie usłyszę dzwoneczka :o A do tego ten duch… Ekspres polarny według mnie jest nieco dziwny, ale zawiera w sobie całą niesamowitość świąt i udało mu się wiernie oddać świąteczny klimat <3



Okładka książki Black Ice



Świątecznych książek jako tako nie czytałam (wieeem, karygodny błąd xD), dlatego skupię się bardziej na zimowym klimacie. Pierwszą i cudowną książką, jaka przychodzi mi na myśl, jest Black ice Becca Fitzpatrick <3 Zima i śnieg wylewają się z kartek tej powieści! Czytałam tę książkę krótko po świętach i zostałam kompletnie wciągnięta w świat mroźnych gór, czułam na skórze powiew zimnego wiatru, płatki śniegu sypiące mi w twarz i skrzypienie białego puchu pod stopami! Autorce udało się stworzyć niesamowity zimowy klimat, a do tego cała sprawa z porwaniem i morderstwem dopełnia całą fabułę. Nigdy nie czytałam tak bardzo zimowej książki, jaką jest Black ice! ^_^
Meredith z bloga Strefa czytania 




Okładka książki Podaruj mi miłość. 12 świątecznych opowiadańHejka! Z tej strony Kremciowata. Dzisiaj chciałam przedstawić wam książkę, która moim zdaniem będzie idealna do czytania w ten świąteczny czas.
Długo się nad tym zastanawiałam...i w końcu wymyśliłam. Książka którą chcę wam polecić jest "12 opowiadań świątecznych. Podaruj mi miłość" (Mam nadzieję, że
tylko ja ją dam, bo, żeby nie było zaraz tak, że inni też ją dadzą, bo było by głupio xD)
Może na początku opowiem troszkę o książce 😀 Jak sama nazwa wskazuje jest to 12 świątecznych opowiadań. Każde z nich stworzone jest przez innego autora.
Ja tę książkę dostałam jako prezent świąteczny w tamtym roku. Od razu zaczęłam ją czytać i skończyłam po kilku dniach 😀 Książka naprawdę niesamowicie mi
się spodobała. Nie jest to nie wiadomo jak mądra pozycja, ale na pewno jest lekka i przyjemna. Myślę, że co jak co, ale akurat książka w ten świąteczny czas
powinna być związana ze świętami, gdyż przez to można bardziej wczuć się w atmosferę. Jednak sama ze swojego doświadczenia wiem, że w grudniu nie ma zbyt wiele czasu na czytanie, gdyż trzeba szykować wszystko,  sprzątać, piec i kupować prezenty. A właśnie to jest fajne w tych opowiadaniach, że jest ich 12 i nie są za długie, przez co można sobie czytać, jedno co drugi dzień czy połowa opowiadania jednego, a druga drugiego dnia 😀 Można to traktować jako taki książkowy kalendarz adwentowy 😀 Powiem wam, że te opowieści nie były wymagające, ale mi bardzo się spodobały i przez całą książkę marzyłam by przeżyć podobne historie. Na początku bałam się, że to będą głupiutkie historyjki o miłości w prawdziwym świecie, a za takimi książkami nie przepadam. Jednak później okazało się, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie 😀 Były tu opowieści obyczajowe, fantastyczne czy nawet chyba kryminalne z tego co pamiętam 🙂
Okładka książki Porwana pieśniarkaAle powiem, wam, że w tym przypadku nawet te młodzieżowe i obyczajowe powieści nie były nudne. W każdej z tych historii można było zauważyć tego niezwykłego ducha świąt ❤ I oczywiście dużo miłości...w niektórych wypadkach dość dziwnej xD Bo kto nie chciał by mieć za partnera elfa, ducha, sprzedawcę choinek czy kryminalistę?...Do wyboru do koloru xD Kurcze...teraz jak tak o tym piszę to mam ochotę przeczytać tę książkę jeszcze raz i chyba to zrobię ❤ Tak, więc! Jeśli miała bym wam polecić jakąś książkę na święta to była by to właśnie ta książka 😀 Pewnie jeśli znacie mnie już dłużej to wiecie, że oszalałam na punkcie książki "Porwana pieśniarka" i teraz się pewnie dziwicie, że to jej wam nie poleciłam. Ale są dni kiedy nawet Trole muszą iść na dalszy plan xD
Ale tak w razie co...to tę książkę też wam gorąco polecam, więc jeśli chcecie sami przeczytać coś świetnego czy dać komuś na prezent, to polecam "Porwaną
pieśniarkę" xD Widzicie jaka jestem świetna? Polecałam wam jedną książkę, a tu i druga się w plątała. 2w1! Normalnie oferty lepsze niż w Rossmanie xD


Znalezione obrazy dla zapytania shrek osiołPrzychodzę do was z (mam nadzieję) krótką notką, jaki moim zdaniem film jest najlepszy na święta 😀 Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu chyba wymyśliłam 😀 I spokojnie nie dam tu Kevina, bo pewnie on już wam uszami wylatuje xD
Święta, jest to czas spędzany w gronie rodziny. Czas w którym nie liczą się
problemy czy troski, prezenty czy pieniądze, a osoby! Dlatego też moim zdaniem najlepszym filmem na święta będzie taki, który obejrzeć będzie mogła cała rodzina. Który rozśmieszy oraz rozbawi wszystkich. A jaki film mi pierwszy przyszedł na myśl? Oczywiście Shrek! Chyba nie ma tu osoby,
która chociaż nie słyszała by o tym zielonym ogrze 🙂 I raczej wszyscy z was też go oglądali...ale jeśli nie to właśnie zimowa noc, będzie na to najlepsza 😀
Natomiast jeśli oglądaliście już shreka to na pewno powtarzając go się nie zanudzicie. Shrek jest prześmieszny i przezabawny. Na pewno rozgrzeje was w nie jedną noc. A propo rozgrzania...czy wspominałam już, że Shrek jest jednym z moich menszów? Nie? W takim razie teraz wam o tym mówię. Shrek jest jednym z moich menszów xD No bo kto by nie chciał takiego dużego, śmierdzącego i zielonego ogra? No dobra nikt by nie chciał, ale ciii! Shrek to bajka, która uczy i która jest warta
naśladowania. Dlaczego? A np. ja odkąd obejrzałam pierwszy raz shreka, zawsze jak jadę w dalszą podróż z kimś to naśladuję osła: Daleko jeszcze? Ale daleko
jeszcze?...No, ale daleko jeszcze? xD Tak więc polecam xD Więc tak! Jeśli miała bym wam polecić jakiś film na święta to właśnie Shreka, który
tak btw jest jednym z czterech moich ulubionych filmów 😀
Tak więc zróbcie sobie coś ciepłego do picia, zbierzcie całą rodzinę i oglądajcie Shreka! Nie ma lepszego sposobu na spędzenie wspólnie czasu 😀 Ale pamiętajcie!
Shrek jest mój!
Kremciowata z bloga Pomiędzy Wersami 


Znaleziony obrazCzołem Arbuzy!
Święta za pasem, wolnego będzie co nie miara, a więc wielu z Was z pewnością zasiądzie przed pudłem z ruchomymi obrazkami (potocznie zwanym telewizorem) , aby ostatecznie i definitywnie poczuć świąteczną atmosferę. Tylko pytanie brzmi jaki film ma wam do tego posłużyć? Cóż, można pójść na łatwiznę i wybrać starego, dobrego Kevina... Ale ja mam dla was inną propozycję 😜 Czy znacie już Zimową opowieść?
Jeśli tak, to na pewno wiecie, czemu to ją wybrałam. Jeśli nie, to zaraz wam to wyjaśnię ❤
Film opowiada historię złodzieja Petera, który zakochuje się w śmiertelnie chorej Beverly. Chłopak chcę za wszelką cenę uratować ją. Chce być jej cudem... Ale na drodze staje jego były pracodawca, który pał rządzą zemsty na Peterze.
Tak w na prawdę ogromnym skrócie prezentuje się fabuła Zimowej opowieści 😉. Niby nie brzmi świątecznie... ale, ale! Czy wspominałam, że cała akcja ma miejsce podczas mroźnej, londyńskiej zimy? Mówiłam już o tym, że w filmie znajdziemy anioły i demony (drogie panie, w rolę Lucyfera wcielił się Will Smith, a jego sługę zagrał cudowny gladiator - Russell Crowe! Czy muszę was jeszcze zachęcać? ❤ Hmm... W takim razie dodam, że w roli Petera zobaczycie niejakiego Colina Farrella. #pozamiatane) Na pewno nie bez znaczenia jest też magia, którą film jest na wskroś przesiąknięty. Bo uwierzcie mi, że Zimowa opowieść jest jedną z najbardziej magicznych, wzruszających i zapadających w pamięć historii ❤ Sprawdzone info ^^
A więc co wy na to? Kto wygra - stary, dobry Kevin... czy magiczna, Zimowa opowieść?
Buziaki 😘
Q.
Quidportavi ii  z bloga Drzwi do innego wymiaru


Znaleziony obrazKiedy Ameruja poprosiła mnie o napisanie kilku słów (bądź wypracowania) na temat filmu/serialu, który wprowadza świąteczny nastrój, pomyślałam sobie: „O ku*wa”. Przecież ja nienawidzę tych wszystkich świątecznych głupot, którymi bombarduje mnie telewizja w te piękne dni.
Odpalam to magiczne pudło i co? Zewsząd atakuje mnie Kevin, Grinch, Gremliny i nie daj Panie Boże jakaś polska komedia romantyczna. No a mnie zalewa krew. Przecież jest tyle fantastycznych filmów, które można byłoby nadać w ten wolny dla wszystkich czas, to nie, trzeba puścić to, co wszyscy widzieli 10 000 razy. Nie dość, że co 15 minut muszę słuchać Patrycji Kazadi i jej „Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń”, to jeszcze te ciągłe powtórki...
Całe szczęście mogę wskazać na film, który wprowadza także zimowy klimat. W takim razie polecić wam mogę film „Snowpiercer”.
Twór, który absolutnie nie jest doskonały, acz intrygujący. Rok 2031. Zima absolutna, po paru minutach ludzie zamarzają. Jedynymi ocalałymi na całym świecie, są pasażerowie pociągu, który jest swego rodzaju arką.
Nie mogę uniknąć porównania tego filmu do książek Glukhovskiego. Są utrzymane w podobnym klimacie, choć u tego drugiego ludzie kryją się w metrze, tutaj zaś w pociągu. Istnieją różne klasy, każda żyje w zupełnie inny sposób, na jej czele – hegemon. W końcu ci, uważali za gorszych wszczynają bunt i zaczyna się przeprawa do lokomotywy.
Bardzo podobał mi się pomysł na ten film, jest swego rodzaju tchnieniem oryginalności i gdyby wywalić te niektóre, katastrofalne, efekty specjalne byłby genialny.
Film ten zdecydowanie wprowadza zimowy klimat, a warto obejrzeć go w święta, bo po pierwsze: lepiej to, niż Kevina i po drugie: docenimy ten cieplutki klimat, który aktualnie wszędzie panuje. Docenimy dzięki temu bliskich nam ludzi, nasz dom i to, że tak naprawdę dobrze żyjemy :).


Okładka książki Anioły śnieguDobra, nie będziemy się oszukiwać, że przepadam za ckliwymi i słodkimi książkami, jakie większość ludzi lubi czytać w święta. Nienawidzę takich i dlatego dziś polecę wam kryminał :D. Zawsze muszę być inna...
Idealną powieścią na ten zimowy czas będą „Anioły śniegu” Jamesa Thompsona.
W tej książce czeka na nas mróz! Okrutny mróz!
Przed rozpoczęciem czytania tej historii polecam zawiesić na drzwiach kartkę:”Nie przeszkadzać, wszelkie próby kontaktu z czytającym mogą grozić utratą życia lub ciężkim kalectwem”, wyposażyć się w ciepły koc, ciepłą herbatę i ciepłego kota.
To świetna powieść kryminalna, dość krwawa, jak to przystało na skandynawów.
Na dworze panuje 40- stopniowy mróz, jednak przestępców to nie obchodzi i psują detektywowi Vaarze cudowny, ciepły wieczór z żoną. Zostaje wezwany do brutalnego morderstwa pięknej somalijki – czarnoskóra została pozbawiona oczu, płata skóry na piersi, a do tego w waginę została jej wciśnięta potłuczona butelka. Generalnie wygląda tak, jakby ktoś próbował przeciąć ją na pół. Żeby było ciekawiej, w jej ustach śledczy znajdują ślady biologiczne pochodzące od dwóch różnych mężczyzn, a na twarzy łzy kolejnego.
Niesamowicie wciągająca historia, w której wciąż podkreśla się panujący chłód i nie chodzi tylko o ten, panujący na zewnątrz. Ludzie też nie należą do najcieplejszych. Każdy tutaj zna kogoś, kto popełnił samobójstwo ze zgryzoty lub rozpaczy. Wszyscy są maksymalnie zamknięci w sobie, wielu z nich popada w psychozę i każdy, bez wyjątku pije na umór. Własnie to z człowiekiem robi ciągła noc i mróz.
Genialnie skonstruowana intryga i świetnie poprowadzona fabuła. W ten świąteczny, przesłodzony czas przyda się coś krwistego, a dosadność opisów gwarantowana. Czasem czułam się mocno przytłoczona, a ciągłe zwroty akcji aż przyprawiają o mdłości.
Kasia z bloga Recenzje Kasi

Mam nadzieję, że któreś z propozycji przypadną Wam do gustu - a ja chciałam jeszcze raz przeprosić dziewczyny za ten poślizg u mnie, post miał pojawić się dawno temu!
Dziękuję pięknie także Devon za cudny szablon! :)
Pozdrawiam! :)

poniedziałek, 12 grudnia 2016

KONKURS [WYNIKI] - "Zły Jednorożec" x2

Tak więc oto nadszedł ten czas! Po burzy mózgów zdecydowałam się nagrodzić:
*werble w tle*

Sunny Snowflake
Jestem oczarowana jej pracą, więc pozwolę sobie ją tu wkleić :D

Smoki to szlachetne gady, 
lecz ich rządzą złota prowadzi do zdrady.
Jednorożce wszędzie roznoszą tęczę,
ale są to zwierzaki raczej niewdzięczne.
Swojego rogu jedynie pilnują,
nie dbają o tych, co się nimi opiekują.
To o hipogryfach każdy zapomina 
choć bez różnica jaka na twarzy mina
te szlachetne stwory zawsze wierne
pomogą, sprawią, że życie jest piękne.
To moje ulubione zwierzaki, 
A nie jakieś płazy, ryby, ptaki.
Polecą z Tobą nad górą doliną
och, niech chwile z hipogryfami nigdy nie miną!


Lily Scamander
Stworzyła równie ciekawą pracę o słodkich istotkach jakimi są nieśmiałki! :D Oto jej praca:

Cóż. Do niedawna zdecydowanie najbardziej kochałam smoki. Te stworzenia były niezwykle interesujące i... wspaniałe. Kochałam sposób, w jaki zostały przedstawione w „Baśnioborze”. Jako istoty o wielkiej mocy i sile umysłu, „przesiąknięte magią aż do szpiku kości”, pełne dumy i gracji. Teraz jednak (dokładniej od 18.11), odkąd poszłam do kina na „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”, zaczęłam niesamowicie fangirlować nieśmiałki (coś w rodzaju magicznych patyczaków), a w szczególności jednego z nich — Picketta [Scamandera]. Dlaczego? Jest to niesamowicie urocze i kochane stworzonko. Bardzo przywiązało się do Newta (głównego bohatera; swoją drogą to niesamowicie ich shippuję ze sobą), co było szalenie urocze. Jak wyglądają nieśmiałki? Jak już opisywałam przypominają patyczaki, ale mają dwa listki na głowie i ich odnóża są bardziej... gibkie? Poza tym są zielone i niezwykle pocieszne. (Zachęcam do wygooglowania "pickett fantastic beasts"). Teraz ogólnie czuję jeszcze większą sympatię do Picketta (i wszystkich nieśmiałków), bo od swoich cudownych znajomych dostałam w czwartek na urodziny dwa patyczaki nazwane imionami właśnie Picketta i Newta.

Poinformowałam dziewczyny o wygranej, teraz czekam na maile z adresami wysyłki przez następne pięć dni :)
Gratuluję wygranej! :)

środa, 7 grudnia 2016

"To nie takie proste, jak może się wydawać..."

Mam na imię Ivan. 
Jestem gorylem.
To nie takie proste, 
jak może się wydawać...

Tytuł: Jedyny i Niepowtarzalny Ivan
Autor: Katherine Applegate
Tłumaczenie: Magdalena Zielińska
Wydawnictwo: CzyTam
Liczba stron: 320

Na początku, okładka do mnie nie przemawiała, Szczerze mówiąc, kiedy widziałam ją w internecie, myślałam, że będzie ona miała takie żywe kolory. Takie... rzucające się w oczy! A tu niespodzianka :) Książka okazała się matowa. W sumie, po przeczytaniu, mogę stwierdzić, że ta delikatność ów książki dodaje jej niesamowitego uroku. No i kolejna niespodzianka - grzbiet! Drodzy moi ludzie, spodziewałam się, że będzie taka zielona, ponura - jak reszta okładki. Okazało się, że ma taki słodki cytrynowy tak się chyba nazywa ten kolor odcień. Zakochałam się w tym grzbiecie! I jeszcze tam na górze grzbietu, pod nazwiskiem autorki, jest takie jakby obramowany portret Ivana. Cudowne! :)

Romansowanie to ciężka praca. (…) Ale fajnie jest próbować.

wtorek, 29 listopada 2016

Bogowie o ludzkiej naturze

Przeprogramowaliśmy rzeczywistość, język to wirus, religia – system operacyjny, a modlitwy to jedynie wkurzający spam.

Tytuł: Amerykańscy bogowie
Autor: Neil Gaiman
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 448


Każda godzina rani. Ostatnia zabija.

No tak. Gaiman, jak pewnie zdążyliście zauważyć, należy do moich ulubionych autorów. Mogę godzinami gadać o jego książkach, które są tak świetne, tak specyficzne - tak inne. Nie wszyscy polubią jego styl pisania tyko wybrani xD. W jego książkach pojawia się taki specyficzny humor, dziwaczni bohaterowie... podsumowując - nie każdy Gaimana polubi :)

środa, 23 listopada 2016

KONKURS! Do wygrania są dwa egzemplarze "Złego Jednorożca" :)

Już jakiś czas myślałam o konkursie - ponieważ 28.11 mija mi pół roku prowadzenia bloga. Powiem szczerze, że patrząc na mój słomiany zapał - nie spodziewałam się, że wytrwam - bo zazwyczaj takie moje postanowienia kończą się fiaskiem :') Muszę jedna przyznać, że strasznie polubiłam pisanie na blogu i nie zamierzam się z tym żegnać :)
Jak z nieba spadło mi wydawnictwo CzyTam. Dzięki uprzejmości właśnie tego wydawnictwa, mam dla Was dwa egzemplarze "Złego Jednorożca"!
We wrześniu miałam przyjemność przeczytać ów książkę - a jej recenzję możecie znaleźć tu(klik) lub w spisie książek u góry, na blogu :)



Aby wziąć udział w konkursie musisz:
  • Polubić fanpage sponsora nagród, czyli wydawnictwa CzyTam
  • Zostać publicznym obserwatorem bloga
  • Udostępnić publicznie post konkursowy - ów post lub ten z fanpage - na swoim facebooku lub blogu
  • Odpowiedzieć na pytanie konkursowe.
Regulamin konkursu:
  1. Sponsorem nagród jest wydawnictwo CzyTam.
  2. Organizatorem konkursu jestem ja, właścicielka bloga "Osobisty ósmy księżyc".
  3. Konkurs trwa od 23.11.2016 r. do 9.12.2016 r.
  4. Zgłaszać się można tylko pod tym postem.
  5. Będzie dwójka zwycięzców - każdy otrzyma jeden egzemplarz "Złego Jednorożca"
  6. Nagrody wysyłam tylko na terenie Polski.
  7. Wyniki pojawią się najpóźniej 12.12.2016 r.
  8. Wyniki ogłoszę na blogu w osobnym poście, zwycięzców proszę o przesłanie adresu wysyłki na mój e-mail (ameruja@gmail.com) w ciągu pięciu dni - inaczej nagroda przechodzi na kolejną osobę.
  9. Jakiekolwiek pytania proszę kierować na fanpage - lub maila.
  10. Jedna osoba wysyła tylko jedno zgłoszenie :)
  11. Zgłoszenie równa się z akceptacją regulaminu.
Pytanie konkursowe:
Jakie jest Twoje ulubione fantastyczne zwierzę?


Wzór zgłoszenia:

Lubię fanpage CzyTam jako:
Obserwuję bloga jako: 
Udostępniam: (link)
(Odpowiedź na pytanie)


Tak więc nie zostało mi nic innego jak tylko życzyć Wam powodzenia :)

niedziela, 20 listopada 2016

Cis, którego dziwną naturą było opowiadanie bajek

Opowieści to dzikie stworzenia - rzekł potwór. - Gdy je uwolnisz, kto wie, jakiego spustoszenia mogą narobić.



Tytuł: Siedem minut po północy
Autorzy: Patrick Ness, Siobhan Dowd
Ilustracje: Jim Kay
Tłumaczenie: Marcin Kiszela
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 215

Zniszczenie przynosi satysfakcje.