niedziela, 22 stycznia 2017

Dworskie intrygi...

Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy?
Tytuł: Zatruty tron
Autorka: Celine Kiernan
Tłumaczenie: Katarzyna Maciejczyk
Cykl: Moorehawke (tom 1)
Ilość stron: 418
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Cześć! Jakiś czas temu moja mama pojechała na zakupy po jakąś kieckę, czy coś takiego. Wróciła oczywiście z naręczem książek - i bez kiecki xD. A wśród jej zdobyczny znalazł się cykl: Moorehawke! Strasznie żałuję, że nie przeczytałam tego szybciej, ponieważ książka była na prawdę cudna!
Była tylko ona i te obrazy, jej demony, z którymi musiała mierzyć się sama.
Okładka mi się w sumie podoba. Szału nie ma, ale nie jest zła! Tytuł niestety nie zniósł najlepiej moich podróży do szkoły i z powrotem - ponieważ napis lekko się pozdzierał co widać na zdjęciu. Dziewczyna z okładki to chyba miała być główna bohaterka, Wynter, jednak wygląda tu na szatynkę - a w książce dowiadujemy się, że była ruda. No więc tylko to mi wadzi :D
Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem?
O książce mogę powiedzieć tyle, że na początku nie mogłam ogarnąć świata, w którym dzieje się akcja. W książce wszyscy sobie chodzą i plotkują z duchami i innymi duchami - ewentualnie z kotami. I jak zrozumiałam, że duchy to ich psiapsióły, tak tych kotów nie potrafię wbić sobie do głowy! Wszystko to dzieje się w średniowieczu - o ile mogę tak powiedzieć. Bez telefonów, laptopów i innych gadżetów. Uwielbiam takie książki!
Główna bohaterka, Wynter, to całkiem znośna dziewuszka. Mówię "całkiem" ponieważ chciałabym się jej czegoś doczepić, ale średnio wiem czego. Ma ona piętnaście lat. Poznajemy ją, kiedy właśnie powróciła po pięciu latach do zamku - który był właściwie jej domem. Podróżowała ze swoim ojcem, Lorcanem - a zarazem mistrzem, ponieważ była jego czeladniczką. Ale zaraz, ona odnajduje się w męskim zawodzie? A i owszem! Nie dość, że się odnajduje - to jest jedną z lepszych! Jej ojciec nie chciał, żeby była całkowicie zależna od przyszłego męża - a jej jedynym zajęciem było rodzenie dzieci. Dosadnie powiedziane, ale to szczera prawda.
- Co ty wyprawiasz? - spytał, mierząc dygoczącego Lorcana gniewnym spojrzeniem. Lorcan łypnął na niego okiem i natychmiast odwrócił głowę, od razu było widać, że ma coś na sumieniu.- No wiesz – wychrypiał. - To i owo.
A skoro jesteśmy już przy Lorcanie, to trochę Wam o nim opowiem, ponieważ jego nie da się nie lubić! Pamiętacie post o najlepszych książkowych ojcach?(klik) Gdybym tworzyła takie zestawienie teraz, Lorcan znalazł by się gdzieś na szczycie! :D
W kościach Lorcana zalega chłód, pięcioletni pobyt w ponurych Krainach Północy nie był dla niego łaskawy, dlatego w ulgą wraca w rodzinne strony. Mimo iż jest chory, jego humor na tym nie ucierpiał! Lorcan posiada tytuł Obrońcy Trony, a zarazem jest bliskim przyjacielem panującego ówcześnie króla - Jonathana. Znają się od dawna, przez co jego córka dorastała w zamku - wraz z młodym następcą tronu, Alberonem, i jego starszym bratem Razim - bękartem króla.
- Jak ty znosisz to miejsce? - spytał cicho. - Przecież to trucizna. To jak wdychanie trucizny dzień za dniem, aż dusza zapada na zdrowiu i umiera.
Wynter niesamowicie cieszy się z powrotu do domu, nareszcie spotka, wyżej wspomnianych, przyjaciół z dzieciństwa! Znów znajdzie się w tolerancyjnym, przyjaznym królestwie. Jednak były to tylko omamy. Jej dom zaczął podupadać. Królestwo stało się złośliwe, przestraszone i żądne krwi. Intrygi i ślepa złość opanowały serca poddanych i lordów, a sam król stał się oschły i morderczy! Jego oczy ciskały piorunami, a machnięciem jednej ręki skazywał ludzi na stryczek.
Tyle mogę powiedzieć o fabule, bo jak zdradzę choć słówko więcej, to mnie rozszarpiecie za spojlery XD
- Razi chciał żebyś zaczekał na niego tutaj – przypomniała.- Razi może mnie pocałować w mój merroński tyłek – rzucił ze znużeniem i zniknął wśród cieni, a drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem.
Po kilku rozdziałach poznajemy dziwacznego, zadufanego w sobie, tajemniczego typka. Ja już wiem, że po samym tym zdaniu, panny mdleją XD. Tak oto poznajemy Christophera! Chłopczyna cud miód, ale już samym swoim wielkim wejściem zdenerwował Wynter. Co zrobił to inna sprawa - chyba musicie przeczytać książkę żeby się dowiedzieć, ale co ja tam wiem. Jak zaczęli się kłócić! Ale pamiętajcie o tym, że byli w zamku i musieli się stosownie odzywać. Więc wyobraźcie sobie takich dwóch dresów, którzy zaciekle się kłócą - ale bez wulgaryzmów i elokwentnym językiem! :D Humor i ironia tej książki idealnie do mnie trafia!
Tak więc Christophera pokochałam całym serduszkiem od pierwszego spotkania. I niech tak będzie.
Połowa trosk Raziego bierze się stąd, że cięgiem myli swawole z miłością.
Mogę wam zdradzić jeszcze ze dwa słówka o Razim, który był, no. No był tam i tyle. Znaczy... odgrywał ważną rolę, ale jego zachowanie często wyprowadzało mnie z równowagi. Był taki opiekuńczy i milutki - a zarazem kawał był z niego gnoja. To tyle co mam o nim do powiedzenia.
Uśmiechnęła się. Dla niego wszystko było takie proste!
Ogólnie autorka pisze świetnie i ubolewam nad faktem, że napisała tylko tę trylogię - a ja kończę już drugi tom! przeczuwam mocnego kaca książkowego Humor tej książki idealnie do mnie trafia i czytając niektóre fragmenty znajomym - wiem, że i im przypasował. Tak więc, śmiem twierdzić, że humor w tej książce jest w miarę uniwersalny! :D
No i mapka od wewnątrz na okładce jest cudna!
Piękne - nie nużące - opisy, naturalne dialogi! Nic tylko czytać!
Ocena jest oczywista: 10/10!
Pozdrawiam i zachęcam do przeczytania, ponieważ mało się mówi o tej książce - a jest przecudowna!

Recenzję drugiego tomu możecie przeczytać tutaj, bądź klikając na zdjęcie poniżej:)

niedziela, 15 stycznia 2017

Jakim żywiołem władasz?

Spojrzał na mnie, a ja zorientowałam się, że stoję z rozdziawioną buzią, więc szybko ją zamknęłam. 
- Mamy Łowcę Czterech Żywiołów!
- Eee - zaczęłam elokwentnie - Czterech Żywiołów...co?


Tytuł: Łowca czterech żywiołów
Autorka: Agata Adamska
Cykl: Legenda o Seantrze (tom 1)
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 331

Być może wszyscy dobrze o tym wiecie, ale ja, jak na osobę strasznie spostrzegawczą przystało, próbowałam dopatrzeć się tytułowych czterech żywiołów na okładce. W oczy rzuciły mi się dobrze widoczne ogień i woda. Moja nadludzka wręcz spostrzegawczość podpowiedziała mi, że na dole okładki jest pokazana popękana ziemia, a przy napisie pojawia się takie jasne przetarcie - co ma symbolizować wiatr. Oczywiście zorientowałam się dopiero pod koniec książki.
Okładka jest taka delikatna. Podoba mi się! :)

O czym jest książka. Nasza główna bohaterka - której imienia nie potrafię wymówić do teraz - pochodzi z rodziny, w której żyłach nie płynie magia. Więc kiedy nadchodzi dzień sprawdzianu, który ma pokazać czy władasz którymś z żywiołów, jest przekonana, że wróci do domu jako zwykła nastolatka. No i później bam! Aeryla oczywiście włada wszystkimi czterema żywiołami. Jak na złość, jej rodzice, a ojciec szczególnie, nienawidzą wszystkiego co związane z magią. Właśnie wtedy Aeryla zaczyna swoje podchody o nazwie "Nie, nie, nie. Czary? Pff, jakie czary!".
Kilka zasad, które poznałam dzięki tej książce:

  1. Kij od mopa to super ekskluzywna broń na wysoko postawionych ludzi.
  2. Rude włosy głównej bohaterki widać nawet w środku nocy.
  3. Elfy to snoby.
  4. Piotrusie wszelakie swoją siłą rażenia dotknęły nawet tę książkę.
O pierwszych trzech punktach musicie przeczytać w książce, a ja wytłumaczę Wam czwarty. Aeryla jest po uszy zakochana w pewnym paskudnym osobniku - który nie, nie ma na imię Piotruś. Mówię tak na niego bo przypomina mi denerwującego Piotrka Piotrusia z trylogii o Wiktorii Biankowskiej.

Prawdę mówiąc, główna bohaterka to całkiem spoko dziewczyna. Denerwowały mnie podchody do jej kochasia, ale to szczegół. Spontaniczne kroki i nieprzemyślane decyzje  to cała ona. Nie raz wybuchłam niekontrolowanym śmiechem przez jej zachowanie. A uwierzcie, ludzie widząc mnie w autobusie czytającą książkę i nagle zaczynającą się śmiać - reagują bardzo różnie :').
Tak więc, Aeryla była bardzo wybuchowa jak na Łowcę przystało!, ciekawska i ogólnie równa babka.

Przechodząc dalej. Jej najlepsza przyjaciółka, Annija, skradła moje serce i duszę! Dziewucha była taką wariatką, że 3/4 jej wypowiedzi sprawiało, że się uśmiechałam. Naprawdę! Zwariowana, zakręcona - i równie kolorowo ubrana.
Annija i Wypindrzony to mieszanka wybuchowa! Myślałam, że osobno są śmieszni, ale po kilku ich dyskusjach płakałam... ze śmiechu oczywiście! Mieli ciekawe plany w stosunku do Aeryli, w jakim stopniu ciekawe, to już musicie odkryć sami!
Wypindrzony Merry jest świetną postacią, serio, polubiłam go od pierwszego momentu, kiedy tylko przemknął przez korytarz! I mimo iż go uwielbiam, to moje serce należy do pewnej żmii. A dokładniej do Drehsen'a! Kim jest... a tego Wam nie zdradzę :).

Po drodze spotykamy kochanego, uroczego i przesłodkiego Krasnoluda. Gość wymiatał! :D
Elfy. te wstrętne istoty są chyba taką wisienką na torcie! Jak myślicie, że wcześniej wymienieni bohaterowie mięli swoje pięć minut sławy i humoru - tak Elfy ich po prostu zgromiły! Aż boję się powiedzieć cokolwiek więcej, żeby nie spojelrować xD

-I kiedy ma być ta randka?
-Jeszcze nie wiem - Clem zabębnił palcami o oparcie swojego leżaka - muszę sprawdzić w kalendarzu, kiedy mam wolny termin, bo wiesz, ja jestem naprawdę bardzo rozchwytywany. Kobiety ustawiają się do mnie w kolejce...
-Chyba w sklepie. Pewnie pomyliły cię z kasjerem.

Mogę powiedzieć, że książka była napisana strasznie przystępnym językiem - i czytanie jej było czystą przyjemnością! Dodatkowo, kiedy siedziałam w autobusie i wyginałam książkę pod takimi kątami, pod którymi praktycznie nie powinna się nawet wygiąć - to i tak grzbiet jest nienaruszony! Byłam bardzo zdziwiona - ale także szczęśliwa! W końcu mowa o miękkiej oprawie :).

Prawdę mówiąc, "Łowcę czterech żywiołów" wygrałam w konkursie na oficjalnym fp książki - dodatkowo z dedykacją od autorki! Szczerzyłam się jak głupia przeglądając wyniki - a później pisałam do praktycznie wszystkich przyjaciół - taka byłam zadowolona! :D Fakt faktem, miało to miejsce jakoś na jesieni zeszłego roku - ale cii :').

Więc ostateczne podsumowanie! Gratuluję autorce napisania świetnej książki - a że pani jest Polką, to jeszcze większa duma! Książka świetnie napisana, z powalającą ilością humoru! Jednym słowem, nie mogę doczekać się następnego tomu! Moja ocena: 8/10!

Mi wyszło, że władam ogniem! Właśnie z nim się zawsze utożsamiałam, więc nie mam nic do zarzucenia :D A Wam? Dajcie znać w komentarzach!
Pozdrawiam!