Zapraszam Was do drugiej części opowiadania powstałemu dzięki akcji WRITE AND READ :)
HASŁO: KAWA CZY HERBATA
Widok przesłonił mi cień. Zdezorientowana podniosłam wzrok.
Stał nade mną jakiś mężczyzna.
Wysoki, szczupły miał czarne włosy i okulary przeciwsłoneczne.
Szkoda tylko, że przy takiej pogodzie jak dzisiejsza okulary na nic
się zdadzą.
Kiedy siedziałam wydawał się
olbrzymem, był jednak dobrze wychowanym potworem, ponieważ
wyciągnął rękę aby pomóc mi się podnieść. Przyjęłam pomoc,
lecz już chwilę później żałowałam tej decyzji. Kiedy już
prawie się podniosłam, mężczyzna puścił moją dłoń i upadłam
z krzykiem na podłogę. Wstałam – tym razem bez pomocy
nieznajomego – i spojrzałam na niego spode łba, no co tylko się
uśmiechnął.
– Lucyfer, władca Piekła. Brat Hadesa i Lokiego, jakaś daleka rodzina Archanioła Gabriela, nie powiem dokładnie kim dla siebie jesteśmy, ponieważ jest to kwestia sporna. Jak się nie mylę, jesteś moją uczennicą. – już chciałam zadać pytanie, jednak Lucyfer tylko pomachał mi palcem przed twarzą mrucząc – no no no no no! Ja mówię, ty słuchasz! To była pierwsza zasada. Za to pierwszą lekcją będzie: nie ufaj nieznajomym.
– No przepraszam! - wyrwało mi się.
– Przepraszasz mnie za to, że nie myślałaś?
– Chodzi właśnie o to, że myślałam. Nie chciałam być niegrzeczna, więc przyjęłam pomoc.
– No proszę cię! Dziewczyno, jestem diabłem, nie altruistą! -siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, kiedy Lucyfer znów przemówił. - Chodź. Idziemy do dyrektora twojej szkoły, trzeba poinformować go o zaszczycie jaki mu przypadł.
– Dyrektorowi? - spytałam głupio?
– Tak. Przecież byłaś pod jego skrzydłami, zanim zostałaś mianowana na uczennicę Diabła. Poza tym, ktoś musi zadzwonić do twoich rodziców. Nie zamierzam po raz kolejny przerabiać tej samej rozmowy. Najpierw zdziwienie, później niedowierzanie, depresja, płacz i udawanie, że jako rodzina są zaszczyceni, że wybrałem ciebie. A później śmierć.
– Czekaj! - zatrzymałam się. - Powiedziałeś: śmierć? Zamierzasz zabić moją rodzinę? Rozumiem, jesteś Diabłem, Szefem Piekieł. Musisz ogarnąć papierkową robotę i dopiąć wszystko na ostatni guzik... ale po co ich. - i wtedy mnie olśniło. Ruszyłam w stronę gabinetu.
– Lucyfer, władca Piekła. Brat Hadesa i Lokiego, jakaś daleka rodzina Archanioła Gabriela, nie powiem dokładnie kim dla siebie jesteśmy, ponieważ jest to kwestia sporna. Jak się nie mylę, jesteś moją uczennicą. – już chciałam zadać pytanie, jednak Lucyfer tylko pomachał mi palcem przed twarzą mrucząc – no no no no no! Ja mówię, ty słuchasz! To była pierwsza zasada. Za to pierwszą lekcją będzie: nie ufaj nieznajomym.
– No przepraszam! - wyrwało mi się.
– Przepraszasz mnie za to, że nie myślałaś?
– Chodzi właśnie o to, że myślałam. Nie chciałam być niegrzeczna, więc przyjęłam pomoc.
– No proszę cię! Dziewczyno, jestem diabłem, nie altruistą! -siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, kiedy Lucyfer znów przemówił. - Chodź. Idziemy do dyrektora twojej szkoły, trzeba poinformować go o zaszczycie jaki mu przypadł.
– Dyrektorowi? - spytałam głupio?
– Tak. Przecież byłaś pod jego skrzydłami, zanim zostałaś mianowana na uczennicę Diabła. Poza tym, ktoś musi zadzwonić do twoich rodziców. Nie zamierzam po raz kolejny przerabiać tej samej rozmowy. Najpierw zdziwienie, później niedowierzanie, depresja, płacz i udawanie, że jako rodzina są zaszczyceni, że wybrałem ciebie. A później śmierć.
– Czekaj! - zatrzymałam się. - Powiedziałeś: śmierć? Zamierzasz zabić moją rodzinę? Rozumiem, jesteś Diabłem, Szefem Piekieł. Musisz ogarnąć papierkową robotę i dopiąć wszystko na ostatni guzik... ale po co ich. - i wtedy mnie olśniło. Ruszyłam w stronę gabinetu.
Stary żartowniś z tego Lucyfera. On
oraz Gabriel podpisali traktat, że nikogo nie zabiją – a co pięć
lat będą wybierać sobie człowieka.
Dyrektor razem z wicedyrektorką już
na nas czekali. Kiedy Diabeł zamierzał się przedstawić,
wytłumaczyli, że wiedzą już wszystko. To kim jest, po kogo
przyszedł. Dowiedzieli się tego, przez to, że Lucyfer zaparkował
swój motocykl na dwóch miejscach parkingowych – a wszyscy który
próbowali go przenieść, przestawić kopnąć czy choćby przesunąć
o milimetr – lądowali w śpiączce w szpitalu.
Dyrektor mi pogratulował i dyskretnie,
acz stanowczo zabronił mi pojawiać się na terenie szkoły. No cóż.
Czyli samo to, że jestem teraz po tej ciemnej stronie mocy sprawia,
że mnie tu nie chcą.
Lucyfer był zadowolony, że sprawy
prawne poszły szybko i możemy wrócić do jego świata. Podobno
było tam cieplej, niż na ziemi – dlatego nosił okulary
przeciwsłoneczne.
Ruszyliśmy w stronę parkingu, Diabeł
wsiadł na swój motocykl, odpalił go i wyglądał jakby zamierzał
odjeżdżać.
Odchrząknęłam. Spojrzał na mnie
zdezorientowany.
– Coś ci nie pasuje koleżanko?
– Po pierwsze mam imię. Po drugie, chyba nie karzesz mi biec za motocyklem!
– Nie-e, koleżanko. To ja ustawiam zasady i od dziś nazywasz się Koleżanka. I tylko ja mogę wyliczać co mi się nie podoba. Jasne?
– Ani trochę. - odburknęłam zgodnie z prawdą.
– Coś ci nie pasuje koleżanko?
– Po pierwsze mam imię. Po drugie, chyba nie karzesz mi biec za motocyklem!
– Nie-e, koleżanko. To ja ustawiam zasady i od dziś nazywasz się Koleżanka. I tylko ja mogę wyliczać co mi się nie podoba. Jasne?
– Ani trochę. - odburknęłam zgodnie z prawdą.
Lucyfer złapał się tylko za głowę
i ruszył nie oglądając się za mną. Uznałam, że już mu się
znudziłam i może mnie wymieni na bardziej przystępną duszyczkę.
Z taką myślą skierowałam się na autobus, kierujący się w
stronę mojego domu.
Wysiadłam na nie moim przystanku,
oczywiście się zagapiłam i musiałam dygać na pieszo w kierunku
domu. Kiedy wreszcie do niego dotarłam stał pusty. Otworzyłam
drzwi, które o dziwo nie były zamknięte na klucz. W salonie
siedział nie kto inny jak Lucyfer. Zapisał coś w zeszycie, a ja
zasypywałam go pytaniami. Zbył je wszystkie jednym spojrzeniem i
mruknął:
– Jako gospodyni, powinnaś zaproponować mi coś ciepłego do picia.
– Kawa czy herbata? - zapytałam znudzona. Powoli przyzwyczajałam się do bycia nikim. Do bycia Koleżanką.
– I to jest dobre pytanie.
– Przepraszam? - zdziwił mnie.
– Zrozum, kiedy ludzie wymyślą, znajdą, zdobędą dwie przeciwstawne sobie rzeczy, Gabriel i ja zaczynamy dyskusję. Co będzie pod jego opieką, a co pod moją. Analizujemy wszystko przez bardzo długo czas. Bardzo długi.
– Jako gospodyni, powinnaś zaproponować mi coś ciepłego do picia.
– Kawa czy herbata? - zapytałam znudzona. Powoli przyzwyczajałam się do bycia nikim. Do bycia Koleżanką.
– I to jest dobre pytanie.
– Przepraszam? - zdziwił mnie.
– Zrozum, kiedy ludzie wymyślą, znajdą, zdobędą dwie przeciwstawne sobie rzeczy, Gabriel i ja zaczynamy dyskusję. Co będzie pod jego opieką, a co pod moją. Analizujemy wszystko przez bardzo długo czas. Bardzo długi.
Ruszył w kierunku mojej kuchni i
wstawił wodę. Kontynuował swój monolog.
– W tym przypadku... albo nie! Zgaduj! Co mi przypadło? Uwielbiam zgadywanki.
– Yhy. Kawa? Wiesz, kofeina i całe to szaleństwo.
– Nie zgadłaś. Gabriel dostał kawę, ponieważ ludzie powszechnie ją lubią i dostarcza im ona energii.
– Więc z jakiego powodu ty dostałeś herbatę?
– Wyobraź sobie, że herbata to taki potwór! Kiedy wypijesz jej zbyt dużo – umierasz!
–Ee, nie. Tak jest po kawie.
– Mówiłem przecież, że to ja ustalam reguły!
– No dobrze, dobrze. Nie gorączkuj się Lucek. W takim razie ile osób już zginęło pijąc herbatę? - byłam już znudzona tym tematem.
– Noo... tak właściwie to chyba nikt.
– Czyli Gabriel jest gorszy od ciebie?
– W żadnym razie, koleżanko. I nie Luckuj mi tu, zabraniam!
– W tym przypadku... albo nie! Zgaduj! Co mi przypadło? Uwielbiam zgadywanki.
– Yhy. Kawa? Wiesz, kofeina i całe to szaleństwo.
– Nie zgadłaś. Gabriel dostał kawę, ponieważ ludzie powszechnie ją lubią i dostarcza im ona energii.
– Więc z jakiego powodu ty dostałeś herbatę?
– Wyobraź sobie, że herbata to taki potwór! Kiedy wypijesz jej zbyt dużo – umierasz!
–Ee, nie. Tak jest po kawie.
– Mówiłem przecież, że to ja ustalam reguły!
– No dobrze, dobrze. Nie gorączkuj się Lucek. W takim razie ile osób już zginęło pijąc herbatę? - byłam już znudzona tym tematem.
– Noo... tak właściwie to chyba nikt.
– Czyli Gabriel jest gorszy od ciebie?
– W żadnym razie, koleżanko. I nie Luckuj mi tu, zabraniam!
Blog z opowiadaniem: Czarna plastelina
Wattpad: Ameruja
Bardzo fajny pomysł na post, a samo opowiadanie świetne, poprawiłaś mi humor <3 :D
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki (z góry przepraszam za spam) - na moim blogu trwa rozdanie (książkowe oczywiście XD), może chciałabyś wziąć udział? Wystarczy się zgłosić ;)
Pozdrawiam serdecznie!
http://regalnapoddaszu.blogspot.com/2016/10/34-clovis-lafay-magiczne-akta-scotland.html
Dziękuję! :)
UsuńNa moim blogu trwa właśnie konkurs, w którym do wygrania jest "Zaginiony"- serdecznie zapraszam do wzięcia udziału :)
OdpowiedzUsuńwww.word-is-infinite.blogspot.com
Też biorę udział w tym wyzwaniu! Fajny fragment opowiadania, chętnie przeczytałabym więcej. Postać Lucyfera bardzo sympatyczna (o dziwo, haha). :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Book Prisoner! :)
Hahah, no tak :D Dziękuję :)
UsuńMotocykl to był punkt kulminacyjny. Albo inaczej... Nieee, on po prostu był najlepszy. Nie ma to jak pisać o tym, jakby to była rozmowa o pogodzie:
OdpowiedzUsuń- On się nie budzi! Karetki!
- Ach, to tylko śpiączka, musiał tyknąć mojego sprzętu.
- Ok... Odwołać karetkę! To tylko śpiączka odmotocyklowa!
Opko spoko, poprawia jesienny nastrój. Jest tak niedorzeczny, że aż się cieplej na serduchu robi. Mam chyba dziwne połączenia między mózgiem a psychiką...
Pozdrawiam
Mi$ka
hakuna-muhimu.blogspot.com
Niedorzeczność to moje drugie imię!... albo dyskrecja? Hmm, sama już nie wiem xD
UsuńDziękuję i pozdrawiam! :)
Czekałam to na wczoraj Em -.-" Ale ogl trzymasz poziom, także nie będę długo zła:')
OdpowiedzUsuńŁOBOSZ! Jestem zaszczycona! :')
UsuńCześć kochana :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie przepadam za tego rodzaju opowiadaniami, ale przekonałaś mnie do siebie i z chęcią przeczytam poprzednią i kolejne części :)
W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://nelcziik.blogspot.com/
pozdrawiam cieplutko w ten chłodny, jesienny wieczór :)
+obserwuję
Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńPodoba mi się twój pomysł na własny świat. Nie tylko sam fakt przyjmowania uczniów przez Lucyfera i Gabriela, ale też relacje między tą dwójką. Trzeba też przyznać, że Lucek wyszedł ci całkiem sympatycznie, nawet bardziej niż główna bohaterka, ale zgaduję, że taki był zamysł - stworzyć ludzkiego Lucka, którego pokochają tłumy ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńLubię mieszać w głowach, takimi zmianami ról :) Hahah, tak :D
Pozdrawiam!