sobota, 18 czerwca 2016

Jak zawodowo wygryźć mnie z roboty, czyli "Koralina"

Cześć.
Dzień dobry.
Witajcie w odmętach mojej wyobraźni! :)

Chciałabym napisać Wam bajkę, lecz Koralina zawodowo wygryzła mnie z roboty.
Tak więc, zapraszam na bajkę Karoliny Koraliny! :D


"OPOWIADANIE KORALINY
BYŁA SOBIE DZIEWCZYNKA, NAZYWAŁA SIĘ JABŁKO. 
DUŻO TAŃCZYŁA. 
TAŃCZYŁA I TAŃCZYŁA, AŻ JEJ STOPY ZAMIENIŁY SIĘ W KIEŁBASKI.

Wydrukowała opowiadanie i wyłączyła komputer. Potem tuż pod tekstem narysowała obrazek przedstawiający małą tańczącą dziewczynkę."


Co uważacie o jej 'opowiadaniu'? :D
Osobiście przeczytałabym wszystkie książki, wydane przez Koralinę Jones!

Okładka książki Koralina~*~*~*~*~*~*~*~
Jak zawodowo wygryźć mnie z roboty, czyli "Koralina" C:

Autorem: Neil Gaiman.
Tłumaczenie: Paulina Braiter

Wydawnictwo: Mag
Strony: 180
Wydawnictwo: Mag

Wszyscy znamy "Alicję w Krainie Czarów".
Dziewczynka wpada do króliczej nory... i tak dalej.

A teraz, wyobraźcie sobie współczesną, marudną dziewczynkę, której ulubionym zajęciem jest badanie (badanie okolic swojego domu, ogródka... i swojego własnego mieszkania).

Dom, w którym mieszkała dziewczynka był bardzo stary, miał strych i piwnicę, a ogród był pełen starych drzew.
Cały dom nie należał do rodziny Koraliny. Jej rodzice kupili tylko jego część.
Mieszkali w nim też inni ludzie:

Panna April Spink oraz panna Miriam Forcible zajmowały parter.
Były to dwie starsze, okrągłe panie, które uwielbiają wspominać czasy swojej młodości, kiedy to obie były słynnymi aktorkami. 
Mają bzika na punkcie starzejących się szkockich terierów o imionach takich jak: Hamish, Andrew, Jock, Angus i Bruce.
Zawsze kiedy odwiedzała je Koralina, staruszki częstowały ją suchymi herbatnikami i herbatką (z której fusów potem wróżyły!).


"Imiona tracimy jako pierwsze, tuż po utracie oddechu i bicia serca. 
Trochę dłużej zostają nam wspomnienia."

Nad mieszkaniem Koraliny, pod samym dachem, mieszkał szalony starzec, pan Bobo (jak dowiadujemy się późnej).
Miał wielkie wąsy i zajmował się tresurą mysiego cyrku. Wszystkie jego mysie piosenki brzmiały tak: umpa, umpa. Ale białe myszki grały tylko i wyłącznie: tidu didu.
Jednak nikomu nie pozwalał oglądać występów cyrku, bo stworzonka nie były wystarczająco gotowe - więc dziewczyna wątpiła by mysi cyrk istniał naprawdę. Podejrzewała, że jest to po prostu wymysł staruszka.

"Jesteśmy mali, lecz jest nas wiele,
Jest nas tu wiele, jesteśmy mali.
Byliśmy tu przed waszym wzlotem,
Będziemy, gdy świat się zawali."

Po angielsku jednak ten cytat bardziej do mnie przemawia:

"We are small but we are many,
we are many we are small;
we were here before you rose,
we will be here when you fall."

Śpiewały to małe czarne stworzenia o maleńkich czerwonych oczkach i ostrych żółtych zębach - jak się domyślam, były to szczury wysłane przez drugą matkę ;)

Rodzice dziewczynki pracowali przy komputerach, byli koszmarnymi kucharzami i spędzali mało czasu z córką. Jednak bardzo się o nią troszczyli i ją kochali.

"Przez moment Koralina czuła się całkowicie zagubiona. Nie wiedziała, gdzie jest, nie była nawet pewna, kim jest. Zdumiewające, jak wiele z tego, czym jesteśmy, łączy się z łóżkami, w których budzimy się rankiem. I jak niezwykle krucha jest ta świadomość."

Czas na tytułową bohaterkę, Koralinę Jones!
Zacznijmy od tego, że wszyscy źle wymawiali jej imię!
Ludzie, co z wami jest nie tak? Ona ma na imię KORALINA, nie KAROLINA!
Jest dziewczynka z bardzo specyficznym poczuciem humoru.


"– Co mam robić? – powtórzyła Koralina.

– Narysuj coś. – Matka wręczyła jej kartkę papieru i długopis.

Koralina próbowała narysować mgłę. Po dziesięciu minutach wciąż miała przed sobą białą kartkę papieru. W jednym rogu lekko chwiejnymi literami wypisała:


M                                          A.


                      Ł   
G                 


Mruknęła coś pod nosem i podała rysunek matce



– Mhm, bardzo nowoczesny, kochanie."

Dziewczynka znajduje w swoim domu drzwi, prowadzące do równoległego świata.
Ma tam lepsze jedzenie, niesamowite zabawki- oraz drugą matkę i drugiego ojca.
Drudzy rodzice są wyżsi, szczuplejsi i bledsi od prawdziwych rodziców dziewczynki.
Różni ich jednak, pewna ważna kwestia. Drudzy rodzice, zamiast oczu, mają czarne, błyszczące... guziki.
Druga matka, która rządzi tamtym światem, na specyficzny sposób mnie rozbawiała (czarny humor!).

"– Skąd mam wiedzieć, że dotrzymasz słowa? – spytała.

– Przysięgnę – odparła druga matka. – Przysięgnę na grób mojej własnej matki.

– A ona ma grób?

– O, tak. Sama ją do niego złożyłam, a kiedy zobaczyłam, że próbuje się wyczołgać, zakopałam z powrotem."

Poznaje tam czworonożnego przyjaciela, Kota.


"– My... no wiesz, moglibyśmy się zaprzyjaźnić – dodała Koralina.

– Moglibyśmy też zamienić się w rzadkie okazy egzotycznej rasy afrykańskich tańczących słoni – odparł kot. – Ale nimi nie jesteśmy. A przynajmniej – dodał cierpko, zerkając znacząco na Koralinę – ja nim nie jestem."

Zwierzak nie posiadał imienia, bo uważał, że go nie potrzebuje.

"Koty nie mają imion (...). Wy, ludzie, macie imiona. To dlatego, że nie wiecie, kim jesteście. My wiemy, kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion."

Jego cięte uwagi były nie dość, że śmieszne to niestety prawdziwe.


"To jest to – pomyślała Koralina. – Chwila prawdy. Moment, gdy wszystko się wyjaśni."

Co racja to racja, czas na opinię końcową!
"Koralina" to książka, którą polecam każdemu.
Autor doskonale pokazał, że książka nie musi być wyjątkowo długa, aby była ciekawa.
Nie mogłam się od niej oderwać, póki nie przeczytałam całej.
Bardzo się cieszę, mogąc dać książce 10/10 (kocham).



Grafika: lubimyczytac.pl

5 komentarzy :

  1. Jestem mile zaskoczona. Słyszałam, że Neil Geiman bardzo dobrze piszę, ale nie spodziewałam się, że każda recenzja jaką przeczytam o jego książkach będzie tak pozytywna!
    Kochana, napisałaś świetna recenzję ;) Bardzo przyjemnie mi się czytało. Może kiedyś sięgnę po coś tego autora ;)

    Pozdrawiam cie z całego serduszka <3
    Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki tego autora mają specyficzny, a zarazem niesamowity klimacik.
    Również pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo miło czytało mi się tą recenzję :) Jestem mile zaskoczona, bo wiesz, widzę, że dopiero zaczynasz.
    Co do Koraliny, to oglądałam kiedyś film, więc może i za ksiażkę się zabiorę.

    PS. Radze ci dodać opcję zaobserowania twojego bloga, bo bardzo chętnię to zrobię i bedę miała twoje posty na bieżąco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło słyszeć takie słowa <3
      Aż się ciepło na serduszku robi :))
      Sama również zaczęłam od filmu i jako mały szkrab wybrałam się do kin na 3D. Istny koszmar! Bałam się jak nigdy :D
      Serdecznie polecam książkę, mimo iż film jest cudowny i kocham go całym serduchem - to jednak nie to samo co książka ;)
      Buziaki, Amelia

      Usuń
    2. Ja oglądając film miałam może 9-10 lat i też strasznie się bałam. Pamiętam do dzisiaj!

      Usuń

Jeśli przeczytasz post, skomentuj! To naprawdę miłe :)
ZAWSZE czytam komentarze - pod starymi postami również!
Jeśli spodoba Ci się mój blog - zostań obserwatorem! :)