wtorek, 28 lutego 2017

Gra zwiastująca koniec

Tytuł: Endgame. Wezwanie
Autorzy: James Frey, Nils Johnson-Shelton
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Cykl: Endgame (tom 1)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 512


Okładka jest przecudowna! Kiedy już książki do mnie dotarły, nie mogłam się na nie napatrzeć. Świeci się jak złoto! Kiedy czytałam Endgame, idąc chodnikiem, musiało być mnie widać z kilometra, jeśli światło padło pod dobrym kątem!

Kiedy w ziemię uderza seria meteorytów, spokój ludzi zostaje naruszony. Ich sielankowe życie dobiega końca, jednak nie są oni tego świadomi. Tylko nieliczni rozumieją co się dzieje.
Rozpoczęło się Endgame. Gra zwiastująca początek końca.
Ludzkość stoi nad przepaścią, a ich los zależy od zaledwie kilkunastu osób. Graczy.
Są oni potomkami starożytnych cywilizacji. Od kiedy pamiętają, mówiono im o Endgame. Ćwiczyli od wczesnego dzieciństwa. Są szybcy, odważny i nieustraszeni. Niejednokrotnie już zabijali. Bez mrugnięcia okiem. Bronią palną jak i walcząc wręcz.
To urodzeni mordercy.
To Gracze z prawdziwego zdarzenia.
Z dwunastki Wezwanych wygra tylko jeden.
Jedenastu przegra.
Przegrani umrą.


Książka zaciekawiła mnie opisem. Nie wiedziałam czego się spodziewać i jako tako bałam się, że może mi się nie spodziewać. Moje obawy na szczęście okazały się niepotrzebne. Opowieść wciągnęła mnie już po pierwszych stronach.
Historia opowiada o emocjonującej grze, w której możemy brać udział. Dostajemy podpowiedzi, zagadki, krzyżówki i ukryte wiadomości. Z tyłu książki jest miejsce na nasze notatki.
Warto wspomnieć, że rozdziały są raczej krótkie i każdy skupia się na innym bohaterze, których swoją drogą jest całkiem sporo. Każdy jest inny, autorzy przedstawili nam masę ciekawych osób, przewijających się przez całą książkę. Nigdy nie byłam pewna, czy przypadkowa osoba spotkana na ulicy nie okaże się kimś ważnym. Czytając tę książkę, mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Zapamiętywałam fakty, szukałam podpowiedzi, zastanawiałam się nad niewiadomą. Kiedy byłam zmuszona odłożyć książkę choć na chwilę, mój umysł wracał do zagadek poruszonych w Endgame. Do trosk bohaterów. Do ich szczęścia, żądzy mordu i strachu o bliskich.

Muszę dodać, że książka ma narrację trzecioosobową w czasie teraźniejszym. Osobiście nie przepadam za tym typem narracji, jednak stworzyła ona bardzo ciekawą atmosferę. Pozwolę sobie jeszcze wspomnieć, że w książce nie ma akapitów. Na początku myślałam, że będzie to przeszkadzało w czytaniu - jednak się myliłam. Taki układ typograficzny książki nie robi większej różnicy podczas czytania. Po pierwszych stronach na prawdę przestaje się zwracać na to uwagę.
Może ciężko to zrozumieć, ale Gracze, oprócz tego, że byli maszynami do zabijana, w większości marzyli o normalnym życiu. Nie chcieli wojen, mordowania, gry, Endgame. Endgame oznacza koniec, a przecież oni wszyscy chcieli żyć. Tylko nieliczni wybierają śmierć. Bohaterowie nawiązują sojusze, jedni chętnie - inni pod przymusem. Kłamią, kochają, zdradzają, torturują, mordują. W grze, którą jest Endgame, nie ma zasad. Wszystkie chwyty dozwolone. Gracze są mądrzy, jednak czasem żądza zemsty przysłania rozum.
Jednak, jaki jest haczyk? Gra bez zasad, nie może być fair. Razem z Graczem, giną jego ludzie. Przyjaciele, znajomi, sąsiedzi. Więc na barkach bohaterów ciąży na prawdę wielka odpowiedzialność.

Dzięki tej książce dowiemy się o skrajnych powodach zawierania sojuszy.
Poznamy bratnie dusze.
Doświadczymy czym jest miłość, poświęcenie, strach i złość.
Poczujemy gorycz oszukanych i ujmę na honorze zdrajców.
Poznamy sekrety, o jakich świat nie słyszał.
Na tacy nie podadzą nam jednak najważniejszego.
Czy można przechytrzyć stwórców Endgame, jak i samą grę?
Co dobrego przyniesie ludzkości i jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić?
Wiemy tyle, że Endgame to zagadka.
Łamigłówka, którą zrozumiemy zbyt późno, aby tę wiedzę wykorzystać.

Osobiście po przeczytaniu pierwszego tomu mam mętlik w głowie. Ciągle widzę ciągi liczb i niezrozumiałe podpowiedzi. Od razu zabieram się za drugi tom, może dzięki temu coś się rozjaśni.
Podsumowując, książka jest na prawdę dobra. Wzbudza multum emocji i porywa nas do świata, w którym toczy się Gra. Sprawia, że nie rozróżniamy prawdy i kłamstwa. Dezorientuje nas do tego stopnia, że nie można się oderwać od czytana. Ludzie lubią tajemnice, a ta książka skrywa ich wiele. Mam nadzieję, że sami je poznacie, czytając Endgame.
Jeśli mówimy już o plusach książki, to nie mogę pominąć okładki, która prezentuje się cudownie i świeci jak złoto. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale ta jest naprawdę niesamowita. Ocena: 8/10

CYTATY:)
Ziemianie to mrówki, które niszczą wszystko, co staje na ich drodze, zabijają się wzajemnie bez powodu i gapią zbyt długo w swoje odbicia w lustrach.
Jesteśmy ludźmi. Mamy jedno życie i powinno się je szanować. Dlatego zabijanie musi być przemyślaną, świadomą decyzją. 
Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy. 
Krew za krew, bracie. Krew za krew.


Za książkę dziękuję portalowi Secretum.pl oraz wydawnictwu SQN!
Recenzję możecie również przeczytać na portalu secretum.pl, na który serdecznie zapraszam:)

środa, 15 lutego 2017

Rzut e-bookiem! - o spacerku podczas śnieżycy

Jak raczej wiecie, czytam sporo e-booków. Na czytniku czyta mi się bardzo wygodnie i nawet pięciuset stronicowy klocek jest zjadliwy - bo waży tyle, co nic. Jedną z niewielu wad e-booków, jest oczywiście brak okładki. Czyli w moim przypadku, nici ze zdjęć na bloga - dlatego postanowiłam stworzyć serię, w której będą recenzje e-booków, napisane na max. 500 słów! Zapraszam, do czytania:)
Ten opis będzie pojawiał się przed każdym postem z tej serii;)
Tytuł: Black Ice
Autorka: Becca Fitzpatrick
Tłumaczenie: Mariusz Gądek
Wydawnictwo: Otwarte(Moondrive)
Ilość stron: 448

"Black Ice" zaczęłam czytać kiedyś pod wieczór. Przez prolog nie mogłam przebrnąć. Nie to, że był nieciekawy, ale wyrwany z kontekstu. Nie wiedziałam z kim mam do czynienia, kiedy, co i jak.
W pierwszym rozdziale poznajemy główną bohaterkę - którą polubiłam już od pierwszych stron. Tak! Kolejna (główna!) bohaterka, która zaskarbiła sobie moją sympatię w ostatnim czasie! Britt nie jest jednak dziewczyną, którą poznajemy w prologu. Swoją drogą, zapamiętajcie ten pieruński prolog, bo będzie do niego często nawiązywane!
Britt jest młodą dziewczyną, ma gadane i świetny charakter. Niestety, jej przyjaciółka taka nie jest! Od pierwszego spotkania jej w tej książce, modliłam się, aby spadła z któregoś z łańcuchów górskich!

Dziewczyny są umówione na wyjazd w góry, podczas przerwy wiosennej. Jako iż przyjaciółka Britt jest bogata, jej rodzina ma dom w górach, a tam właśnie zmierzają dziewczyny. Ta wyprawa ma być jako tako odpoczynkiem od byłego chłopaka, dla Britt. Dziewczyna załamała się po rozstaniu z... *uwaga, uwaga* bratem wyżej wspomnianej Korbie, jej przyjaciółki!
Calvin, bo tak ma na imię jej były, zerwał z Britt w okropny sposób i nie dziwię się, że dziewczyna się lekko załamała.

Mimo wszystko, nie wszystko złoto co się świeci, Britt tym wyjazdem w góry chciała wywołać zazdrość u Calvina, aby ten do niej wrócił. A dlaczego w góry? Calvin jeździł w nie bardzo często, to było jego ulubione miejsce. Ten wątek na początku mi się nie podobał, jednak z tym pokazaniem Calvinowi co stracił wiąże się wiele zwrotów akcji - a jeszcze więcej śmiechu!

Na przykład - bez obaw, nie rzucę spojlerem! - według Britt, największą zazdrość w byłym wzbudzi nowy chłopak. Ale, co zrobić jeśli nie ma się chłopaka, a aktualnie przebywa się na stacji benzynowej? Nie, nic nie wybuchnie xD Oczywiście pokazać przypadkowego faceta! Wasz były na pewno nie podejdzie do niego i o was nie spyta! - przy tym momencie śmiałam się jak głupia, ale sami musicie przeczytać, jak to potoczyło się dalej.

Nie mogę pominąć Masona, ale pozwolę sobie tylko o nim wspomnieć. Pokochałam go już pod pierwszych zdań, wypowiedzianych przez niego. Był wyjątkowo opiekuńczy, ale nie nachalny. Miał niesamowite poczucie humoru, był mądry i taki kochany. Jejku, no nie mogę więcej o nim mówić, bo wypaplam za dużo!

Później zaczyna się akcja! Strzelaniny, niebezpieczna podróż podczas śnieżycy, okupy, morderstwa!
Kiedy kończyłam czytać "Black Ice" myślałam, że padnę! Tak ta książka siadła mi na psychikę, że bez przerwy zastanawiałam się, co będzie dalej! Autorka ma cudowny i lekki styl pisania. Wielu rzeczy nie przewidziałam. Co chwila wstrzymywałam oddech i rozglądałam się w przerażeniu, a jakiś czas później wybuchałam śmiechem!
Książka zrujnowała mi światopogląd na najbliższy czas, nie mogłam przestać kląć po jej skończeniu! A jak się skończyła? Całkowicie inaczej, niż przewidywałam!
Idealna mieszanka strachu i śmiechu:) Ocena 10/10
Kto czytał? Kto zamierza? Co myślicie o tej książce? :D

Trochę cytatów!
Caz powiedziała mi kiedyś, że jeśli potrafisz siedzieć z kimś w milczeniu, bez żadnego skrępowania, to najlepszy dowód na to, że ta osoba jest ci bliska i czujesz się przy niej swobodnie.
Odpisałam Calvinowi: Nie będzie dziś żadnego pływania. Oby tylko nie doszedł do wniosku, że mam okres. Spotykaliśmy się od kilku tygodni i znałam go tak dobrze jak żadnego innego chłopaka, ale nie byliśmy jeszcze ze sobą na tyle blisko, by przynosił mi ibuprofen i termofor na skurcze.
Mówią, że kiedy umierasz, całe życie przebiega ci przed oczami. Nikt nie mówi jednak o tym, że kiedy patrzysz, jak umiera osoba, którą kiedyś kochałeś, doświadczenie to jest podwójnie bolesne, ponieważ przeżywasz na nowo dwa życia, które niegdyś podążały tą samą drogą.

Okładka z empik.com

środa, 1 lutego 2017

Historia za mało brutalna - a jednak dobra!

Człowiek ma obowiązek bronić tych, których kocha, a nie przelewać ich krew, żeby ułatwić sobie życie.
Tytuł: Królestwo cieni
Autorka: Celine Kiernan
Tłumaczenie: Joanna Nykiel
Cykl: Moorehawke (tom 2)
Ilość stron: 502
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

RECENZJA BEZ SPOJLERÓW

Okładka podoba mi się tak średnio, prawdę mówiąc. I nie mam bladego pojęcia, którego bohaterka przedstawia - choć, moje podejrzenia padają na Christophera. Miał długie włosy - jednak najczęściej władał kuszą. Dlatego coś mi nie pasuje. Inna sprawa - jeśli to jest Razi, to ja jetem stuknięta! Ale muszę przyznać, że każda książka utrzymuje ten kolor okładkowy. Tom pierwszy - zieleń. Drugi - pomarańczowy/brązowy. Trzeci - niebieski/fioletowy. Na półce trylogia prezentuje się bosko! :D


O pierwszym tomie możecie przeczytać tutaj:) Bądź klikając na zdjęcie poniżej.
(…) dopóki nie spiszemy naszej historii, nigdy nie będziemy mieć jej naprawdę.
Co by tu napisać, żeby zbyt nie opisać... 
W tej części większą część sceny przywłaszczyła sobie nasza wielka trójka - Razi, Christopher i Wynter. Dodatkowo, mamy okazję poznać plemię Merrońskich wojowników. Merronów wyobrażałam sobie jako takich stereotypowych wikingów - tylko bez tych ich śmiesznych hełmów z rogami. Byli ogromni, a ich muskuły były większe od mojej głowy - a przynajmniej w moich wyobrażeniach xD
Hallvor połamała żebra nieboszczyka i otworzyła jego klatkę piersiową, po czym zawołała psy, żeby nakarmić je jego sercem. Podzieliła je na dwie części, a Wynter jak zahipnotyzowana patrzyła, jak wielkie psy podchodzą i ostrożnie odbierają swoją nagrodę z ociekających dłoni Hallvor.
Jak wspomniałam, Merroni to wojownicze plemię - ale wojowniczkami były również kobiety. Gdyby książka miała miejsce w obecnych czasach - mogłabym ten fakt pominąć, jednak pamiętajcie, że jest to średniowieczna Europa! Kobiety tu mogą, co najwyżej, ładnie wyglądać! Wynter czuła się bardzo dziwnie wśród merrońskich kobiet - ponieważ wychowano ją w zamku, pośród nakazów, zakazów, etykiet i dobrych manier. I kiedy ona czuła zdegustowanie na myśl, że miałaby przebrać koszulkę, kiedy w pobliżu znajdowaliby się, jacykolwiek, ludzie - tak merrońskie plemię nie miało z tym żadnego problemu. To byli dzikusy, prowadzili koczowniczy tryb życia. Wierzyli w innych bogów, niż reszta społeczeństwa - i oddawali im krwawe hołdy. Byli nieufni i żądni krwi swoich wrogów i szpiegów. Szczerze mówiąc, bardzo ich polubiłam!
Wynter spoglądając na siedzących mężczyzn i kobiety, nie mogła powstrzymać uśmiechu na myśl o ponurych doradcach Jonathona, przycupniętych w trawie na skraju lasu. Uśmiech szybko jednak zniknął, bo zdała sobie sprawę, że chociaż królewscy doradcy byli niepozorną gromadką wątłych staruszków, to mieli ogromną władzę.

Dowiadujemy się też co nieco o wilkołakach. Są bezlitośni - napadają na wioski i miasta, plądrują i zostawiają za sobą same szkody. Dodatkowo handlują niewolnikami. Są silni, wytrzymali i szybcy. Bardzo ciężko ich pokonać. W książce dochodzi do niejednej walki z tymi bestiami.
- To morderczyni – powtarzała sobie w myślach Wynter. – Groźna fanatyczka. Trudno było jednak połączyć ten fakt z uśmiechniętą twarzą Hallvor.
Tak więc ta część jest brutalniejsza od poprzedniej - głównie przez fakt, że pierwsza część działa się w zamku - a teraz opuściliśmy już jego bezpieczne bramy. Stety niestety - tej brutalności nie poczuliśmy zbyt mocno - choć niektóre momenty były naprawdę bardzo klimatyczne.
Autorce świetnie wyszło przedstawienie wilkołaków, jako potwory spod ciemniej gwiazdy! Nienawidzę pierunów! A Merroni, mimo swej brutalnej natury, skradli moje serducho! To tak sympatyczni ludzie, choć nie potrafią nawet pisać! A skoro już o brutalności - wiecie czym jest krwawy orzeł? Mam nadzieję, że tak, bo nie mam ochoty tego tłumaczyć. No nieprzyjemna sprawa - a właśnie tym byli karani szpiedzy - przez Merronów, oczywiście. Tak dla ciekawostki powiem, że w serialu Wikingowie, jeden z bohaterów został skazany na owego krwawego orła - i zostawił ciężarną żonę na pastwę losu - ponieważ straciła męża i ochronę. Kiepska sprawa, no ale...
Ci ludzie zaraz zrobią z ciebie krwawego orła - mruknął i z uśmiechem obserwował, jak oczy Wilka stają się okrągłe z przerażenia. - Krwawego orła (...). Będziesz umierał, wrzeszcząc w męczarniach. A ja z przyjemnością tego posłucham.
Wynter zaczęła mnie trochę irytować - ale to bardzo dobrze, ponieważ ją lubię! Tak, stało się! Nadszedł ten pamiętny dzień, w którym polubiłam główną bohaterkę! Jej ruda czupryna mignęła nam w każdej scenie, w których podejmowano kluczowe decyzje. Szanuję ją za to, że nawet w czasach kiedy nie mogła mieć swojego zdania - a tym bardziej obnosić się z tym - umiała się postawić i przekonać innych do swoich racji.
- Czyżbyśmy znowu byli przyjaciółmi?
- Chyba tak (…) przynajmniej dopóki nie trafi mi się ktoś lepszy.
Christopher przewrócił oczami, a Wynter wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Do diabła, kobieto, co z ciebie za potwór!? Mam z tobą same utrapienia! Dopiero teraz widzę, co czai się w tej twojej czerwonowłosej główce.
Razi był bardzo opiekuńczy - choć już coraz mniej w stosunku do Christophera i Wynter - a bardziej do kogoś, o kim nawet mi się nie śni, żeby tu wspomnieć. Tak, zgadliście. Nieudolnie próbuję zaciekawić Was tą historią! :')
- Wyglądasz dużo lepiej - powiedziała, klękając u boku Christophera, na którego policzkach na chwilę pokazały się dołeczki.
- Nie sądziłem, że można ulepszyć coś, co jest już doskonałe(...)
I przychodzi czas na mojego kochanego Christophera! Przez jakiś czas wydawało mi się, że autorka ma zamiar zrobić z niego panienkę - na całe szczęście panienką nie został! Na jaw wyszła jego potworna przeszłość nadal próbuję Was zaintrygować :') dowiadujemy się pewnych epizodów z jego życia, o których pewnie wielu wolałoby nie usłyszeć. I właśnie przez te kilka faktów, Christopher na jakiś czas zamknął się w sobie i trochę histeryzował.
Miłość łączy na zawsze. Dwoje zamienia się w jedno. Pamiętaj o tym i ucz tego innych.
Autorka pisze naprawdę ciekawie i z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę książkę. Nie czułam tych pięciuset stron, czytałam jak najęta! Tak mi się podobało, że codziennie nosiłam ową cegłę do szkoły! moje plecy nadal mi tego nie wybaczyły ocenę daję 9/10, a odjęłam punkt przez zachowanie Raziego w drugiej połowie książki i jego nieposzanowanie i niepogodzenie się z krwawą naturą Merronów - oraz czasowe panienkowanie Christophera.
Taak, ta książka też ma cud-miód mapkę<3
Zarówno w oczach bladoskórego Merrona, jak i w ciemnym spojrzeniu Raziego widać było chłód i odrazę. Wynter zdziwiło nawet to niezwyczajne u jej przyjaciela zachowanie, przypominające kupca, który surowym wzrokiem ocenia braki wystawionego na sprzedaż towaru.
Chyba poniosło mnie trochę z ilością cytatów w tym poście xD